Dodgers do tablicy!
Szanowna Squrik mnie wywołała do
odpowiedzi. Nie żebym marudziła, tylko nie jestem do końca pewna, czy Ona wie,
czym to grozi. Bo prosić gadułę o wyspowiadanie się z paru rzeczy, hmm ja nie
wiem, czy Wy macie tyle czasu na czytanie :D Postaram się zatem streścić w
kilku zdaniach, żeby Was nie zamęczać, koniec świata się zbliża, warto się
lepiej poznać J
1.
Żyjesz rano czy wieczorem.
Zależy o której jest rano. Jak muszę, to
wstanę i coś zrobię, ale zdecydowanie lepiej funkcjonuję po 17. Może dlatego, że o tej porze Osobisty
Narzeczony wraca z pracy, jemy obiad i siedzimy razem, od niedawna z Klusełką.
Do 17 jestem Gospodarną Dorotką, po 17 tylko
Dorotką :)
2. Gdy potrzebujesz „dopalacza” czy
„poprawiacza nastroju” sięgasz po…
Klusełkę. Serio serio. Ma tak przyjemne
futerko, ładnie pachnie siankiem i daje ciepło. Czasem wystarczy, jak usiądę
obok klatki i sobie na nią popaczam. Z
„czasów przedklusełkowych” pozostał mi nawyk jedzenia czekolady i… wstyd się
przyznać, ale chipsów. A że przestaje iść mi w cycki, to znaczy że czas na
rzucenie chipsów- jak się świat nie skończy, to rzucam od 22 grudnia, ok? Aaa i
jeszcze Emil- przędzenie mnie uspokaja bardzo, zwłaszcza po lampce wina ;)
3. Podróż w
nieznane, czy planowana z przewodnikiem - książkami - atlasami w ręku?
Hmmm, nie wiem. Bo mnie
generalnie szlag trafia, jak nie wiem, gdzie jadę i po co. Więc raczej
zaplanowana, żebym wiedziała, czy „tam” się da
dziergać :) Ale w ostatnie wakacje robiliśmy z Panem W. masę spontanicznych objazdówek po
okolicznych lasach, bo ja lubię być wożona w autku, gorzej z wychodzeniem do lasu, bo
się boję każdego szmeru. Ja.. która gołymi rękami
dekapitowała żaby na zajęciach. No sory- dzik to
nie żaba, c’nie?
4. Potrawa (albo napój), który
przyrządzasz najlepiej.
Spytałam Pana
W. Zaśmiał się i stwierdził „kawa”. Pacnęłam Go oczywiście po łbie, się
zreflektował i stwierdził, że ryba
w occie i karkówka. Dzisiaj wtargał mi do
domu piekarnik elektryczny, więc coś się w temacie gotowania może
zmienić, jutro crashtest zrobimy i się okaże :)
5. Niezapowiedziani goście
mile widziani, czy raczej „mój dom, moja ostoja”?
Jedno i drugie. Gdyby ktoś z Was
zapukał mi do drzwi, to nakarmię, napoję czym się da, nocleg zapewnię (tylko
nie wszystkim na raz). A to dlatego, że z wieloma z Was utrzymuję
kontakt poza blogiem, kilka osób znam osobiście i po prostu
zwyczajnie lubię. Dom zamienia się w
twierdzę, gdy gość działa na mnie jak płachta na byka, wkurza,
denerwuje i źle mu z oczu patrzy. Nie potrafię robić dobrej
miny do złej gry i się raczej nie nauczę, bo to
by było wg mnie fałszywe.
6. Miłe
wspomnienie z dzieciństwa.
Cała masa
ich jest. Jak mama kupiła na wakcjach nad morzem fantastycznie uwędzoną kiełbasę, pamiętam jej zapach do dziś. Jak jeździłam z
tatą po towar w nocy czy za
dnia dla towarzystwa, słuchaliśmy „Boney m” i Christie „Yelow River”, którą do tej
pory znam na pamięć. Jak całą bandą- tak na oko 40 dzieciaków
bawiliśmy się w podchody, chowanego, dom i takie tam inne
pierdoły- bo wtedy dzieciaki potrafiły się bawić. Śmigus
dyngus zaczynał się w Wielki Czwartek i mama nie miała mnie
w co już przebierać, wszystko było przemoczone. Poza tym
Moi Drodzy, ja jako najmłodsza siostrzyczka zawsze miałam
obstawę w postaci dwóch braci i ich kolegów,
czego niektóre koleżanki mi zazdrościły. I dużo lalek
Barbie miałam, kucyków Pony też, a dużo tzn. około 100 kucyków i 92
lalki… ja sama tego nie skomentuję, ok.?
7. Jedno miejsce, w którym
czujesz się jak w domu.
To Nasze mieszkanko na
prowincji, które po woli zaczyna wyglądać na
nasze, wymaga kilku remontów, ale nie bałabym się zostać sama
na noc. Na prowincji się czuję jeszcze nie u siebie, chociaż sąsiedzi
mnie już rozpoznają. Mieszkam tu pół roku, wcześniej
domem był Poznań, przeżyłam szok kulturowy, uwierzcie mi :) Ponoć mam się za
bardzo nie przyzwyczajać, bo Panu W. marzy się dom na
wsi, ja jestem za, ale nie mam zielonego pojęcia czym to grozi i idę w
ciemno, może mnie ktoś z Was oświeci?
8. Ty i muzyka. Jaką muzykę byś poleciła
innym, czego koniecznie powinni posłuchać? I czy śpiewasz? Grasz na jakimś
instrumencie?
Śpiewałam kiedyś
intensywnie, w szkolnym zespole, potem w chórze, jakaś schola
w parafii też się przytrafiła. Głównie
soprany, rzadko kiedy wchodziłam na niższe rejestry. Były konkursy, przeglądy,
nagrody, teraz śpiewam cudzym dzieciakom do kołyski,
czasem kluskowi no i pod prysznicem- w tym miejscu pozdrawiam sąsiadów :) A
czego słucham? Exwspółlokatorka zaraziła mnie Indie rock’iem,
Snow Patrol zwłaszcza, chociaż czasem puszczałyśmy
sobie Edytę Geppert i Urszulę, która do tej pory kojarzy mi się z tylko Madzixem. Z ojcem słuchałam w/w,
Budki Suflera i 2+1 . Brat zaraził mnie muzyką Limp
Bizkit i Linkin
Park. Na
kołowrotku przędzie mi się najlepiej przy U2. Ale lubię też Celine Dion, a ostatnio
Florence and The Machine- ich płytę "Ceremonials" wprost ubóstwiam :D Z Panem W. słuchamy
natomiast starych polskich piosenek i Queen, czasem poleci tzw. namber łan, dla
rozluźnienia mięśni i dla jaj. Muzyka towarzyszy mi codziennie,
prawie cały czas, teraz też słucham Davida Guetty, bo taki mam humor.
9. Zwierzęta. Miałaś albo
masz?
Miałam, mam
i mieć będę. Miałam żółwia, którego wozilam w wózku dla lalek, Chomika,
który uwielbiał twaróg ze śmietaną i chleb maczany w pomidorowej. Króliczycę
Fisiową, z którą bylam do tej pory najbardziej związana,
która reagowała lepiej na hasło „chodź, damy
jeść” niż na swoje imię, ale była
fantastyczną szarą kulką. I obecnie, znana Wam Klusełka- rośnie jak
na drożdżach, już waży całe 316 gram i chyba na tym nie skończy. Popaczajcie
sami, jaka jest cudowna :D
10. Twoja półka z
przyprawami.
Szuflada sztuk 1 + półeczka z
przyprawami, która jakoś nie może się sama przyczepic do ściany. Marzy mi się półka z
drewna, a na niej moje własne mieszanki przypraw, w pięknych słoiczkach
:) oraz obsadzony parapet ziołami.
Oprócz soli
i pieprzu nie może zabraknąć w domu czosnku. Czosnek generalnie pasuje do
wszystkiego, a jak podbija smak zwykłego schabowego fiu fiuu. Majeranek parzę i piję napar,
gdy boli mnie brzuch, tymianku używam do grzanek z pomidorem, serem i czosnkiem
oczywiście. Ryba w occie zawsze przyprawiona kminkiem, do zalewy oprócz octu, ziela
angielskiego i liści laurowych dodaję sporo
cukru. Kurczakowi dobrze robią zioła prowansalskie z cebulką i
grzybkami. A kartkóweczka zawsze z marchewką i
pomidorami. Generalnie w sprawie gotowania jeszcze raczkuję, ale
skoro już mam piekarnik, a Squirk obiecała mi przysłać parę
przepisów, to się w tej kwestii podciągnę,
obiecuję. Coraz rzadziej korzystam z gotowców, jeśli już, to i
tak dodam coś od siebie. Poza tym jesteśmy z
Panem W. fanatykami sosu czosnkowego, jestem w stanie zjeść z nim prawie
wszystko, o!
11. Piszesz blog, bo...
Bo tak. I kto mi zabroni?
Tak na poważnie to dla swego rodzaju dokumentacji mojego rękodzieła, dla motywacji do kończenia UFOków, z
czym mam permanentny problem i dla zabicia czasu. Miło mi i
cieszę się ogromnie, że czytacie moje wypociny,
że moje dziergała i wełny Wam się podobają. A przede wszystkim cieszę się, że mogłam
poznać wiele wspaniałych osób, nadających na podobnych falach ;)
Koniec uzewnętrzniania
się :) nie mam zielonego pojęcia, kogo zaprosić do
zabawy i chyba zakończę łańcuszek na sobie. Chyba że ktoś ma
ochotę, proszę się częstować.
Edit. Już wiem kogo zaproszę do zabawy: Aldonę alias Finextra, Marlenę z "Robótki Marleny" i Tofkę :)
Edit. Już wiem kogo zaproszę do zabawy: Aldonę alias Finextra, Marlenę z "Robótki Marleny" i Tofkę :)
Z dziergadeł nie
pokaże dzisiaj nic. Chusta się dzieje, ale ma być
niespodzianką, wiec sami rozumiecie. Dostałam za
to kilka ładnych metrów materiałów od Szanownej Teściowej,
planów kilka jest, może jeszcze zdążę przed świętami coś uszyć.
Edit.
Zachciało mi się zrobić zdjęcia. Niestety są z lampą, wybaczcie, ale się inaczej nie da
Zbliżenia na krateczki wełniane
W kolejce
stoi mała czarna i poduszki na łóżko. Jutro sądny dzień- dzień
kupowania prezentów. Pocieszam się faktem, że
zajedziemy do pasmanterii, więc jak ktoś mnie wkurzy, to sobie odbiję J
Spokojnej niedzieli życzę, nie
wychodźcie z domu, jak nie musicie, bo ślizgawica totalna, a komu
potrzebna skręcona kostka, prawda? Ja wracam do chusty, buźka!
Like it - i noteczkę, i truśkę, bardzo fotogeniczny puchacz ;-))
OdpowiedzUsuńWyszukuję przepisy, bój się.
;-))
Rozgrzewam drukarkę :)
UsuńJak ja cię lubię wariatko ;-) Piękną Klusełkę The Movie mi przesłałaś ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się niemożebnie :D
UsuńNie wiem co się stało ale przestałaś mi się pokazywać na liście czytelniczej. A wczoraj buszowałam po blogach. Będę musiała dodać się jeszcze raz do Twojej listy obserwatorów ale najpierw usunąć:)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, uśmiałam się do łez. Niezła z Ciebie gaduła. Tak masz na co dzień?
Generalnie nie przyjmuję żadnych wyróżnień ani nie biorę udziału w takich zabawach ale.... dla Ciebie zrobię wyjątek, jutro...:)
Serdecznie pozdrawiam,
Marlena
Zapomniałam dopisać, że materie bardzo mi się podobają, szczególnie ta krata w brązach:)
UsuńM.
Nie tylko Tobie się coś takiego zrobiło, edytowałam ten post i być moze wtedy blogger zaszalał :) zobaczymy, jak będzie z następnym wpisem :) krata w brązach została nazwana przez Pana W. szalikiem, bo mu się skojarzyło tak. I fajnie, że zrobisz dla mnie wyjątek :) odpozdrawiam ciepło :D
UsuńNo proszę: Linkin Park i Florence:)
OdpowiedzUsuńCzosnek i podchody.
Ile mi się uruchomiło wspomnień, dzięki Tobie, Dodgers!:))
Klusełka jest nadal piękna, tu bez zmian.
A nie ma za co, ja też z wielką przyjemnością powspominałam, nawet dawnych kolegów i koleżanki, oj chciałabym, żeby więcej dzieciaków miało takie dzieciństwo :)))
Usuń