Stardust i kolejny raz nas docenili, Towarzysze.
Znacie ten film? Ja prawie na pamięć, niezła bajkowa opowieść ze sporą dawką humoru. Piękne krajobrazy, trochę czarów,
przystojny główny bohater- można przy tym filmie odpocząć. Ale nie oczekujcie
recenzji, ja nie potrafię tak ładnie opisywać filmów, jak ta Pani ;)
Z gwiezdnym pyłem właśnie skojarzyła mi się włóczka, z której
powstała kolejna Echo flower. Szara, z lekkim połyskiem za sprawą jedwabiu, z
lekkim moherowym włoskiem i miękkością dzięki zawartości merino. Spokojnie można
z niej zrobić sweterek mgiełkę i nosić na gołe ciało. Jedyne co mi się nie
podobało, to to, że będę musiała się z nią rozstać. Była to moja pierwsza rzecz
na zamówienie dla całkiem obcej osoby, która wybrała wzór i kolor. Na szczęście
żadne skargi czy zażalenia nie wpłynęły, kamień z serca, mogę brać się za
następny projekt.
Trochę danych technicznych
Wyszła całkiem spora: 90 cm po kręgosłupie, ramiona 120, a podstawa 180 cm. Włóczka to Silk YarnArt, 50% jedwab, 40% merino, 10% mohair. Zużycie
na 12 powtórzeń wzoru to 3 motki,
na wersje 13 powtórzeń wzoru i z nuppkami potrzeba pewnie 5 motków, bo bąble są
bardzo włóczkożerne. Dziergałam ją na drutach KP 4 mm, przez okrągłe 10 dni
(szybko jak na mnie), zaliczyłam 8 pruć (za dużo, jak na mnie, zwykle nie pruję
chust), w tym 5 w noc poprzedzającą blokowanie. W zasadzie siedziałam nad nią
całą noc z niedzieli na poniedziałek, ale opłacało się, efekt mnie i Panią
Jasie zadowolił, odespałam w dzień. I tu chciałabym serdecznie pozdrowić
sąsiada, który akurat wtedy musiał wstawiać drzwi do mieszkania, mam nadzieję,
że raz sobie machnął tym młotkiem po paluszku.
Kilka zdjęć poglądowych, tych „na ludziu” brak i się
cieszcie, bo po nieprzespanej nocy nie chcielibyście mnie oglądać- wyglądałam jak zombie z
horrorów klasy B. Poza tym miałam problem z uzyskaniem ostrości, ręka drżała ze zmęczenia i nie było czasu na powtórki.
Stopy Wam pokazać mogę :)
Trochę zbliżeń na znany Wam już wzór.
Wykończenie, bez nuppków całkiem nieźle się prezentuje.
Tak zapakowana trafiła do zamawiającej.
*
Było w tytule o docenianiu, to się pochwalę, ze dostałam od
Ashritt wyróżnienie, za co jej bardzo dziękuję. Bo niby człowiek pisze dla Was,
ale doceniania się nie spodziewa i mu miło, jak ktoś zauważy i uzna, że gra
warta świeczki.
Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
4. Nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
4. Nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Mam Wam ujawnić 7 faktów o sobie, hmm. Ja nie jestem pewna, czy
Wy czasem o mnie wszystkiego nie wiecie, ale spróbuję Was zaskoczyć.
1. Bardzo lubię planować sobie dzień, zapisać w kalendarzu
wszystko, nawet co będę jeść na obiad. Nie cierpię zdań „jakoś to będzie”,
doprowadzają mnie do szewskiej pasji.
2. Strasznie lubię ten moment, gdy mieszkanie jest świeżo
posprzątane, świeci słońce, a okno jest otwarte i wpada do pokoju świeże
powietrze. Lubię to zwłaszcza na początku wiosny- wiosenne porządki zawsze
wywołują we mnie dziwnie przyjemne uczycie.
3. Nie potrafię tak zwyczajnie i po prostu usiąść przed
telewizorem i paczeć. Każdy film czy serial oglądam na zasadzie „skoro
dziergam, to niech nie będzie tu tak cicho, przy okazji coś obejrzę”. Nawet w
kinie żałowałam ostatnio, że nie mam ani cm drutów i włóczki.
4. Uwielbiam spać, ale nie kładę się w środku dnia na drzemkę,
nawet jak padam na pysia- szkoda mi na to czasu.
5. Małymi krokami dostaję fioła na punkcie literatury
Holocaustu. Lista książek „do przeczytania” na ten temat coraz bardziej się
wydłuża- jeśli macie jakieś propozycje, to śmiało.
6. Chciałabym się nauczyć tańca brzucha, od zawsze mnie to
kręciło i pewnie niedługo zapiszę się na jakieś lekcje. Będę miała talię jak
osa, zobaczycie ;)
7. Nie ma takich mocy, które mnie odwiodą od posiadania w
życiu zwierząt. Nawet moja zakichana alergia- wolałam się kłuć raz w tygodniu,
zamiast oddać Fisiową, jeśli będzie trzeba, to zrobię to jeszcze raz. Radość z
posiadania sierściucha jest większa od bolącej i opuchniętej ręki.
Standardowo nie nominuję nikogo, bo pojęcia nie mam, kogo bym
miała wybrać, sporo blogów czytanych przeze mnie wyróżnienie ma.
*
Jak już się chwalę, to pokażę Wam jeszcze mój prezent imieninowy. Po tym
jak Justyna pokazała misę na włóczkę, zachorowałam na taką i mam kolejny gadżet
ręcznie robiony. Bardzo jestem z niej zadowolona, już nie muszę się martwić, że
motek mi gdzieś szaleje po pokoju i łapie paprochy. Poza tym taka misa wygląda
znacznie ładniej niż plastikowa miarka, którą do tej pory używałam. Można sobie taką kupić tu, wczoraj pojawiły się nowe egzemplarze.
Tyle na dziś, zmykam dziać ostatnie rzędy kamizelki i wymyślać plan na życie,
które mi się pokomplikowało i muszę iść przez nie tylko z Kluską. Ale pisać szczegółów nie będę. Mam się komu
wygadać, z Wami chcę spędzać czas miło i na opowieściach o rzeczach
przyjemnych. Jeśli mogę, to poproszę Was o trzymanie kciuków, resztę załatwię
sobie sama ;) Do zobaczenia wkrótce, ćwiczcie reflex, bo szykuję małą zabawę
dla najszybszych, ale na razie cicho sza.
*
Na koniec pokażę Wam, jakże by inaczej, Królika mojego
słodkiego, który coraz bardziej broi, np. pijąc mi wodę ze szklanki...
Zatem do przeczytania niebawem ;)
Chusta bardzomisię ale królik wiadomo, że bardziej. I misa świetna, nie miałam pojęcia, że takie coś można kupić, sprytne.
OdpowiedzUsuńMoje kciuki wiesz, że masz zaklepane forever na zawsze, c`nie? :-*
Kochana pojęcia nie mamy, co te człowieki potarfią wymyślić, do tego jest potrzebna wyobraźnia, ale wiesz, na logikę, to mogą wymyślić wszystko ;)I vice versace z tymi kciukami :***
UsuńOj zacznę chyba chorować na tę misę :-) a Kluskę uwielbiam niezmiennie. Jeszcze trochę i kawę sobie w filiżance ( albo herbatkę) zażyczy. A za chustę podziwiam, wiesz o tym :-* wracam do skarpet.
OdpowiedzUsuńNa misę choruj, wymyśl sobie jakieś święto, pokaż Mężowi i niech płaci ciężki pieniądz, zasługujemy ;)))
UsuńJuż mu pokazałam. Podabała mu się ale zwątpił w kompletność tego dzieła przy dostawie. Ale wiesz kwiecień się zbliża (dla niewtajemniczonych bynajmniej nie mam wtedy urodzin :-)).
UsuńMisa dojechała cała i zdrowa, facet robi też na zamówienie, trzeba czekać 2 tygodnie :)))
UsuńBardzo ładne Echo :) i faktycznie wyglada jak gwiezdny pył. Lubię ten film też, jedna z niewielu udanych adaptacji (w sumie interpretacji) książki, która mi się bardzo podobała :D.
OdpowiedzUsuńCzyli powinnam sobie kupić jakiegoś ebooka i czytać? Tylko kiedy na to wziąć czas? Dzięki za miłe słowa :)
UsuńKup sobie audiobooka i słuchaj do dziergania :D. W oryginale można dostać nawet czytane przez autora ;)
UsuńAle pięknych oczek natrzaskałaś... szacun! Mi te Wasze blogi trochę na nerwy działają, bo ja 10% normy ledwo uciągnę, a blogowe towarzyszki to nawet 100-150% i jeszcze mówią, że wspominać nie warto ;)
OdpowiedzUsuńChusty nie robiłam ze sto lat... śliczna jest :) i fajnie, że włóczkę podsunęłaś, bo nie znam, a może bym do następnych zakupów dorzuciła... Wprawdzie zakupy robiłam nie dalej jak wczoraj, oraz 3 dni temu...ale co tam ;)
A na tym zdjęciu z girkami to myślałam, że razempetki... I już nic w tym temacie nie powiem ;P
Jeśli idzie o Holocaust to przechodziłam niedawno ten etap... a właściwie wcale mi nie przeszło, ale chwilowo nie czytam. Za genialną książkę w tym temacie uważam "Maus" Arta Spiegelmana, koniecznie obie części. To jest komiks (a właściwie graphic novel) i forma przekazu w zestawieniu z tematem jest bardzo sugestywna i wielowymiarowa... Jeśli masz alergię na komiksy, wytrwaj początek, na pewno Ci przejdzie. Z rzeczy, które ostatnio czytałam poleciłabym też "Czy to jest człowiek" P. Leviego. A z filmów KONIECZNIE "Pociąg życia" - opowieść subtelna i nie wprost dla odmiany...
Komplikacji nie lubię :// Głask dla Kluski i dla Ciebie ze dwa, albo i czy :*
No widzisz, a ja przestałam zwracać uwagę na to, co i ile robię i jakoś samo się robi. Poza tym nie marudź, bo ja nie widziałam, żeby ktokolwiek tyle czapek dziergał w miesiącu, co Ty ;)) Razempetki zacznę niebawem, muszę tylko próbki porobić i nikt mnie nie powstrzyma sasasasa ;) a za książki dziękuję, postaram się przeczytać ;) Buziam mocno.
UsuńPees. Wysłuchuj mojego okrzyku radości i westchnienia ulgi najpóźniej jutro ;)
Nie będę Cię chwalić, żebyś w samouwielbienie nie wpadła ;-) Poza tym poprzedniczki wszystko już napisały.
OdpowiedzUsuńJa w innej sprawie: jako alergiczka (z wkrótce już 60-letnim stażem) polecam metodę odkrytą niecałe 10 lat temu - oczyszczanie organizmu na przedwiośniu dietą pszeniczną. Przez 10-14 dni je się wyłącznie gotowaną pszenicę i pije wodę. W przypadku bardzo niskiego ciśnienia dopuszczalna zielona herbata. DZIAŁA! Mogę stać pod kwitnącą leszczyną albo brzozą i tylko delikatne kręcenie w nosie czuje, a nie zalewam się łzami po pas. Spróbuj.
Ewa
Dzięki za rady, na szczęście 3 lata odczulania dały radę i tylko czasem mam katar, jeśli wpadnę do dawno nieodkurzanej biblioteki. Jeżeli nastąpi jakiś nawrót, to spróbuję, tylko mi napisz, jaką dokładnie pszenicę powinnam jeść, ewentualnie rzuć jakimiś namiarami :))
UsuńChusta piękna, Kluska, jak zwykle - wdzięczną modelką jest. Tulę i nic nie mówię, o nic nie pytam, a gdyby - to wiesz, gdzie mnie znaleźć.
OdpowiedzUsuńBuźka!
Dzięki Martuś :) niedługo Ci skrobnę mail, jak tylko się obrobię :**
Usuńobrabiaj, spokojnie, jam cierpliwa :*
UsuńPiękna chusta... idealny kolor i wzór :-)
OdpowiedzUsuńZachwyciłaś mnie :-)
Królik - genialny :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu, dziergaj chustę jakąkolwiek z tej włóczki, jest tego warta :)) Odpozdrawiam ciepło :))
UsuńNo i co, że Klusia Twoją wodę pije? Chyba obrzydliwa nie jesteś!
OdpowiedzUsuńŁadna ta chusta, ja już chyba żadnej w zyciu nie wydziergam. Misa boska, ale wykupiłaś wszystką w dobrym kolorze, zostały tylko jakieś niebieskie.
Całuj Klusię ode mnie!
A bosz broń, ja jej nie żałuję wody, zresztą widzisz sama, że nie pogoniłam, tylko zaczęłam jej zdjęcia robić ;) Misę bym wolała niebieską, szczerze mówiąc, więc może zrobimy machnią?
UsuńKciuki będą ;) Tobie Kluska wypija wodę, mnie moja Kluska (deczko inny gatunek wyjściowy) otwiera drzwi do sypialni z alergikiem w środku ;) J. odczula się na koty stosując jedyną i możliwą w tym wypadku metodę - miłość i zakocenie, a mamy na stanie 3 sztuki. O dziwo dalej żyje (J., nie koty :P) mimo usilnych starań całej trójki do pogrzebania go pod sierścią :)
OdpowiedzUsuńTe misy ceramiczne zawsze mi się podobały, ale z braku laku motek w torebce strunowej w szufladzie też daje radę ;)
Pozdrawiam
Potrzeba matką wynalazku, ja wkładałam motek do zamykanej od góry miarce, nitka wystawała przez dzióbek. Podejrzewam, że Ty posiadając 3 koty nie masz wyjścia i musisz chować przed nimi każdy motek, co?
UsuńJa alergię miałam zbyt silną- nie kończyło się na katarze, w grę wchodziły też duszności i musiałam wybrać jakąś farmakologiczną metodę. Ale jak to wyżej napisała Oslun- może pomoże ta pszenica gotowana? Chociaż nie wyobrażam sobie jeść tylko pszenicę przez 10 dni..
Ten mój poza alergią (wziewno-skórną) ma dodatkowo astmę. Na szczęście dłuższy już, codzienny kontakt z kotami jakoś zminimalizował objawy (chociaż psa już nie odważę się wprowadzić w nasz "środowisko). No i właśnie osobna, zamykana sypiania - przynajmniej śpimy w niezakłaczonym, wywietrzonym otoczeniu ;)
UsuńOj, żebyś wiedziała - mam specjalnie wydzieloną szufladę na robótki aktualne, z torebkami strunowymi na motki (żeby nie latały po okolicy i nie wyskakiwały), a pozostałe motki pochowane w ciekawych miejscach. Najstarsza, nie zliczę ile razy, przećlamkała mi włóczkę, której mały kawałek wydostał się z zamknięcia. Najmłodsza z zapałem poluje na turlające się motki a średnia okazuje ogromną miłość wszystkiemu co w okolicy - co oznacza ni mniej ni więcej ale kilogram długiej sierści na każdej rzeczy chociaż odrobinę przypominającej materiał/włóczkę ;)
Ta pszenica mnie ciekawi, chociaż J. na pewno nie namówię na taką dietę :P a uczulony jest na pyłki przepotwornie...
Echo piękna. Misa świetna. Nogi tez niczego sobie. Istne cuda u Ciebie - nie ma co.
OdpowiedzUsuńPrzyznam bez bicia, że z oglądaniem TV mam tak samo jak Ty. Są w prawdzie wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę. I oglądam w ten sposób baaardzo dużo, ale Gwiezdnego pyłu nie widziałam nigdy. Może czas nadrobić.
A w sprawie literatury holokaustu mogę pogadać z Chopem. Pracuje w Muzeum Gross-Rosen, pewnie coś tam może wiedzieć ;)
Nogi akurat pozostawiają wiele do życzenia, ale pracuję nad tym ;) pogadaj z Chopem koniecznie, będę baaaardzo wdzięczna. I nie pisz, że u mnie cuda, bo u Ciebie też, gwiezdny pył obejrzyj koniecznie, fajna baja ;)
UsuńJakie cuda, jakie cuda? Ja nic o nich nie wiem.
UsuńA z książek to Chop mi powiedział tak: 7 lat kacetu Stasiuka i Za drutami śmierci Kajzera.
Znaczy 5 lat. Eh! Sierota! Nawet powtórzyć nie potrafi,
Usuńdzięki, dopisuję do listy :) podziękuj Chopowi ;)
UsuńChusta świetna,kolor bardzo przyjemny.Misa również mi się spodobała i na pewno coś podobnego sobie nabędę,też mi się przyda w czasie dziergania:)))Króliczek słodki,masz pewnie z nim wesoło:)))Pozdrawiam i trzymam kciuki:)))
OdpowiedzUsuńDzięki za trzymanie kciuków, króliczek psoci, owszem, ale to jeszcze maleństwo- ma dopiero 3 miesiące, więc powiedzmy, że to prawo młodości ;)Misa to niezły wynalazek i ładnie wygląda- ja byłam zaskoczona jej ceną, bo myślałam, że to droższy wydatek ;) Odpozdrawiam ciepło :)))
UsuńŚwietna chusta i misa :)) Co do królika, to superaśny i niech zdrowo się chowa :)) Znajomi też mieli królika (tylko że czarnego) i psocił im niebywale. Nawet uwielbiał kable z prądem podgryzać, a gdy raz mu wąsy osmaliło, nie zrażał się i do kabli ciągnął dalej :)))
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu :) moją królik jakoś przestało ciągnąć do kabli, na moje szczęście, bo trochę od komputera mi podgryzła i załatwiła słuchawki- starczy jak na żywot małego króliczka ;)
UsuńChusta przepiękna, zwiewna i w cudnym kolorku !!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o literaturę to mogę parę podsunąć...Ja w literaturę "obozową" wpadłam dawno temu, może jakiś tytuł wpadnie Ci w oko i nie znalazł się jeszcze na Twojej liście :)
Właśnie czytam "Doktorzy z piekła rodem" Vivien Spitz (opowiada o procesach lekarzy, którzy byli oskarżani o prowadzenie eksperymentów na ludziach, procesy odbyły się w Norymberdze po głównych procesach nazistów, przerażający zapis jednej z reporterek sądowych obecnych na tych procesach).
Oczywiście obowiązkowo:
"Rozmowy z katem" Moczarskiego,
"Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall i
"Medaliony" Nałkowskiej.
Z mniej popularnych polecam:
"Wytrzymałem, więc jestem" Tadeusza Sobolewicza,
"Dymy nad Birkenau" Szmaglewskiej,
"Krata" Gojawiczyńskiej,
"Byłem asystentem dra Mengele" Nyiszli,
"Numery mówią - wspomnienia więźniów KL Auschwitz" (praca zbiorowa),
"Kronika obozu na Majdanku" Leszczyńskiej,
"A my żyjemy dalej - wspomnienia więźnia Majdanka" Zakrzewskiego
"Autobiografia Rudolfa Hossa"
"485 dni na Majdanku" Kwiatkowskiego
"Czas niewoli czas śmierci"
Ufff...to by było chyba tyle :))
Dzięki wielkie za tytuły, połowy na liście nie miałam, uzupełnię i będę szaleć w bibliotece ;)
UsuńAleż piękną chusteczkę wydłubałaś :) Bardzo fajny kolor.
OdpowiedzUsuńA Klusełka do kawki i herbatki też się dobiera ? Ależ ona śliczna. I jak urosła :)
A co do literatury, to ciężki kaliber wybrałaś. Oj, ciężki. Kiedyś, po lekturze "Medalionów" tydzień spać nie mogłam.
Widzisz Ewuniu, ja "Anus mundi" i "Dzieciństwo w pasiakach" czytałam w ramach odpoczynku od pisania pracy mgr z genetyki populacyjnej, to dziedziczne, mój tato mnie zaraża pasją do II Wojny Światowej ;) Klusełka to już kawał baby, waży całe 600 gram, to już nie są przelewki ;)
UsuńNo piękna wyszła. Przekonałaś mnie! Wrzucam ją na druty natychmiast jak się uporam z tym co mam.
OdpowiedzUsuńZ literatury okołoholokaustowej polecam "Oko za oko" Johna Sack'a.
A żeby włóczka nie włóczyła się po pokoju zawsze wyciągam koniec ze środka motka.
Pozdrawiam, B.
Koniecznie dziergaj Echo, wzór się szybko zapamiętuje, mam w planach minimum dwie jeszcze ;) Mi wyciąganie nitki ze środka motka niewiele daje- zwłaszcza jak dziergam z przewiniętego własnoręcznie motka, a mam ich sporo takich. Do tej pory ratowałam się miarką lub pudełkiem, przyszedł czas na gadżet ;) Odpozdrawiam ciepło ;)
Usuń