Mietki.
Jeśli taka jedna Pani spodziewała się zobaczyć dziś kamizelkę, to się lekko rozczaruje, gdyż to kolejny post z cyklu zrób to sam. Poprzednim razem było o zaWieśkach, dziś przyszedł czas na Mietki. Mietki do wydzierganych czy uszytych przeze mnie rzeczy.
Etykiety do włóczek najmojszych już dawno
mam zrobione, wszystko ładnie cacy przyczepione i opisane. Brakowało mi
metek do wszywania w gotowe dzianiny- tym bardziej, że często
dziergam dla kogoś, znacznie częściej niż dla
siebie. I nie myślcie sobie, że zrobienie metek, to
takie hop siup. Noł noł, przecież na mojej prowincji nie uraczysz milimetra
papieru transferowego, trzeba jechać „do miasta”. Czyli się ubrać jak człowiek a
nie w dres, uczesać i umalować, a to wyższa logistyka raczej.
Jak już weszłam w
posiadanie owego papieru, który musiał swoje odleżeć i
nabrać mocy urzędowej, przyszedł czas na radosną twórczość własną.
Trzeba wymyślić napis, wybrać czcionkę,
rozmiar, wydrukować tuzin kartek na brudno, poprzestawiać jakieś wajchy
w drukarce et voila, mamy lustrzane odbicie metek. Tutorial dla chętnych
znajdziecie tu. Ze swojej strony dodam, że przy kombajnie marki Canon (czyli ksero,
skaner i drukarka w jednym) nie jest konieczne kompresowanie do JPG i zmiana na
lustrzane odbicie. Można śmiało drukować z oryginalnego pliku, tylko w opcjach
drukarki należy zmienić z „papier zwykły” na „nadruk
na koszulce”, przesunąć wajchę w prawo i kombajn sam wydrukuje jak trzeba.
Potem z pomocą Pana
W. i zakładowego sprzętu metki zostały docięte i
przy odpowiedniej ilości ciepła i czułych słówek przeniesione na bawełnianą
tasiemkę, którą wcześniej zafarbowałam na kolor gołębi. Sami zresztą zobaczcie, co to Nam wyszło.
I znowu dodam coś od siebie- papier niby przystosowany do bawełnianych,
mało rozciągliwych materiałów, ale ja specjalnie dla
Rodzicielki zrobiłam metki pod kolor chusty. Tasiemka, jak się domyślacie,
raczej sztuczna niż bawełniana, wystarczy krócej
prasować i najlepiej przez jakąś szmatkę, żeby "w razie w" nie załatwić żelazka,
przyda się jeszcze.
Muszę się zastanowić, czy
jeszcze jakieś akcesoria mi potrzebne. Na pewno chcę sobie uszyć pokrowce na
druty, bo woreczki strunowe się zwyczajnie zużyły. Na polu robótkowym obecnie
na tapecie mam kamizelkę na zmianę z przędzeniem alpaki, robię też próbki do
Razempetek oraz Osobnopetek - zdecydować się nie mogę, czy od palców czy od
ściągacza mam dziergać. Niebawem zacznę też kolejną parę Razemwiczek i
Szydełkowy Projekt Zwierzęcy. Efekty pokażę nie wiem sama kiedy, więc
żeby Wam nie było smutno, pojawi się zdjęcie rozweselające i rozczulające.
Takie z serii "Jestem słodka i puchata, co z tego że w rurzowym, i
tak piszczycie na mój widok z zachwytu ;)"
Nadal życzę Wam ciepłych kaloryferów, grzanego wina czy herbaty z
rumem- ponoć w weekend ma być najzimniej, nie wiem jak Państwo, ale ja
oświadczyłam, że zostaję w domu. Lodówka pełna żarcia, włóczki 6 kilo mam (zrobiłam
stosowną tabelkę w Excelu, Iza może być ze mnie dumna ;), nudzić się nie będę.
Czego i Wam życzę. Do napisania :)))
na pierwszy rzut oka pomyślałam, że jej coś wyrosło :P
OdpowiedzUsuńFajnie Wam wyszły te metki.
Z metkami mam ogólnie problem, tzn. szybko się go pozbywam - z ciuchów wywalam od razu wszystkie, które się da (i te oporne też). Ale to ja tak mam ;)
Ja też nie cierpię tych długaśnych metek w kilku językach przy swetrach- po kiego czorta to tam tak wisi, to nie wiem. I czasem guzik jest do tego przyczepiony, dziwne to co najmniej :) Klusia jak to młoda dama zagustowała w różowym, ale zaraz jej przejdzie, zapewniam Cię ;)
UsuńA czy ja coś wspominałam o jakiejś kamizelce - nawet nie wzięłam do ręki wirtualnej szmaty, ściereczki ani chusteczki tym bardziej ;-) Klusełkę już zdążyłam opiszczeć. Metki "to ja zrobiłam" są super - innych również pozbywam się szybko. Zwłaszcza że co niektóre są sztywne i mega wnerwiające a inne kilometrowej długości we wszystkich językach ;-P
OdpowiedzUsuńOj wiesz, metka to bajer, który ma łączyć dzianinę ze mną, niech pocieszy oko choć przez chwilę. Ja nie cierpię tylko tych długich metek fabrycznych, nieładnie się układają, dlatego lądują w koszu ;)
UsuńA zapomniałam dodać że moim zdaniem guzik w metce jest mimo wszystko o niebo lepszy niż guzik w dodatkowym woreczku - zauważ że jak kończą się kolekcje to najczęściej ciuchy są oszabrowane z tych guzików lub zwyczajnie gdzieś się urwały a obsługa raczej nie wpadła na to żeby chociaż szpilką przypiąć ehhh...
OdpowiedzUsuńA to nie jest głupie, jak się weźmie tak na logikę :)) To raczej moje dziwactwo, że wolę w tym woreczku ;)))
UsuńAleż nie jest to dziwactwo - są firmy które dają te guziczki w "firmowych" woreczkach i to jest fajne tylko ciut niepraktyczne bo mając na uwadze np. płaszczyk - tam są 2 guziki najmniej do kilkunastu w przypadku dwurzędowych (ja mam taki z 14 guzikami) - jak ci jakiś zginie to sobie wymieniaj wszystkie bo nie było zapasowego.
UsuńI ja siebie uraczyłam dwurzędowcem. Na szczęście guziki zapasowe były, ale co innego mnie denerwuje- że trzeba się męczyć przy zapinaniu, a ja przyzwyczajona byłam do zamka błyskawicznego, no cóż, widziały gały co brały, grunt że mi w nim ciepło ;)
UsuńA wewnętrznymi guzikami też cie uraczyli?
Usuńno ba, inaczej by się nie układał dobrze ;)
UsuńJak najbardziej jest słodka i puchata :-) Cudna modelka :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne metki :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu :)) Modelka już obrasta w piórka od tych Waszych komplementów, normalnie diva z niej wyrośnie :)))
UsuńTeż mi się takie cudeńka marzyły, ale jakoś nie mam serca.
OdpowiedzUsuńWiesz, to tak naprawdę chwila roboty. Najgorsze jest wycinanie- ale jak się dorwie gilotynkę, to leci z górki. No i poparzyć się można, a skoro można, to palucha poparzyłam, bo kto mi zabroni :)))
UsuńMetki cudne, ale puchata Klusełka z pomponami podbiła moje serce, choć do tej pory jakoś króliczki nie robiły na mnie specjalnego wrażenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zimnego Poznania (ale wreszcie słońce wychodzi!)
Dzięki Alicjo. Oj tak- ona ma w sobie to coś, nawet sceptyczny Pan W. za nią szaleje, mizia, bawi się i karmi :))) Odpozdrawiam zatem ciepło, pozdrów ode mnie moje ulubione miasto w Pl :)))
UsuńNo, no, juz sie cieszę, widzę, że całkiem pokaźna liczba dzieł gotowych jest w planie, sądząc po ilości Mietków. Co do Klusełki - święta racja, jak dla mnie może być nawet w fioletowym, i tak jest cudna.
OdpowiedzUsuńI nie wszystkie przeniosłam na tasiemkę, bo się cholera skończyła... za to mam świetne wieści- Kluska zaczęła linieć, na widok czego Pańcia zapiszczała radośnie, chwyciła szczotkę i zaczęła wyczesywać. Zdeponowałam dobro w woreczku i czekam na więcej, bo na razie takie przedbiegi urządza :D Pan W. na widok tego popukał się w głowę, ale co on tam wie!
UsuńPoza tym, jeśli masz ochotę się ze mnie pośmiać, to proszzz: właśnie przyjęłam zamówienie na Echo Flower w wersji znowu puchatej w kolorze stalowym na cito... trza zamówić włóczkę, jupiii ;)
O matko i córko, zamówienia to najgorsze, co człowieka może dopaść - robic się nie bardzo chce na zamówienie, ale odmówić się nie da, bo kaska. Ludu, mój ludu, ja muszę szalik z cienizny, długi...
UsuńNie no, rewelacja... sama chetnie stalabym sie posiadaczka czegos z taka metka ha,ha,ha... ;)) a kroliczek uroczy, nawet w "rurzowym" ;)))
OdpowiedzUsuńDzisiaj będę obszywać, ciekawe, jak się metki sprawdzą w praniu ;)) Dzięki za komplementy w kierunku Klusełki, "zarurzowiła" się :)))
UsuńSiedzi taka spokojna bo nie wierzy w to, co się stało...;-))
OdpowiedzUsuńSkąd Ty masz w domu cokolwiek rurzowego, hm? Rurzowy rezerwujemy na inwazję. Chyba, co nie jest złym pomysłem, że szkolisz królik do rzucania się na wrogów i szukania biżuterii po domach. Z królik na Konstancin! ;-))
Ona ćwiczy przez najazdem na Konstancin- wyskoczy taka na środek pokoju, paniusie zaczną piszczeć "och jaka przesłodka królik, musimy ją złapać"- tu nastąpi scena jak z Benny Hilla, czyli cała rodzina goni Królik w rytm jakiejś przeokropnej muzyczki, a my w tym czasie opendzlujemy sejf ;) Kumasz?
UsuńTa pani w rurzowym jest bombowa...
OdpowiedzUsuńAle mnie się najbardziej podoba metka dopasowana kolorystycznie - takie niby nic, a jaki efekt!!!
A wiesz, że metkę z Twojej fioletowej wełenki schowałam sobie na pamiątkę? Taka byłam!!!
O to mi bardzo miło, że takim sentymentem obdarzyłaś coś ode mnie ;) Zrobienie metki pod kolor było słuszną decyzją, bo gołębia czy biała by się od razu rzucała w oczy, o co w przypadku ażuru nie trudno :)) Pani w rurzowym się już czerwieni, a jak psoci.. :)))
UsuńNie, nie... Przeczytałam wczoraj, przeczytałam dzisiaj i zdania nie zmienię - drukarka, ksero, lusterko, tasiemki, gilotynki, czułe słówka... Ja Mietki bym chciała, ale czy nie można tego jakoś prościej...? na przykład taką metodą, żeby same czułe słówka wystarczyły? :) A pokażesz kiedyś te włóczkowe? pliz, pilz...
OdpowiedzUsuńAha, bardzo się cieszę, że to nie powiększone węzły chłonne u Klusełki, odetchnełam z ulgą...
I jeszcze coś powiem i szybko ucieknę, to może mi się nie oberwie - osobniejsze osobnopetki zaczęłam. No bo Ty miałaś analysis paralysis... Ale spoko, na razie nie wychodzą ;)
...ale zaraz wyjdą, bo znalazłam taki skarb u Finextry :) http://finextra.blogspot.be/2012/06/atwy-przepis-na-piete-saute.html?showComment=1359158067327#c8037736690709615099
UsuńZnielubię Cię.. pewnie masz już te skarpety wydziergane, a ja nawet nie zaczęłam. Ba- nawet nie wybrałam metody, którą chcę dziergać. Pisz mi szybko, które zaczęłaś, to ja wieczorem też zacznę. Ale żeby nie było, że się obijam- kamizelka potrzebuje tylko wykończenia pach i plisy z przodu- wczorajszy maraton z Władcą Piździonka zrobił swoje i machnęłam kamizelkę..że też wcześniej nie włączyłam sobie tej trylogii- dzisiaj przy trzeciej części pewnie kamizelkę skończę.
UsuńCo do Mietek, to nie masz palca do skazywania "to chcę" albo "zrób kochany o to"? Bo ja mam i do wycinania zostały wykorzystane ręce i precyzja Pana W. :)))
To zacznę od końca - zostałabym za taki palic wskazujący brutalnie wyśmiana, nawet nie próbuję. Mój Pan M. i tak ma anielską cierpliwość do pstrykania miliona zdjęć czapkom w plenerze, nie będę nadużywać... :)
UsuńMówisz, że Władca Piździonka dzianinopędny jest? To może i ja spróbuję. A ciekawe jak Matrix... albo "Moda na sukces"... ;)
Kamizelki szczerze gratuluję, a skarpionami się nie przejmuj - zaczęłam zwyklaka od góry, zrobiłam pięte po finextrowemu, ale że na pięcie opis pięty się kończy ;) to znowu rzuciłam w kąt... W dodatku ściągacz jest za luźny i chyba wszystko spruję w cholerę. Wiec spoko - masz szanse mnie przegonić...
..he he..Mietki i Zawieski...same facety u Cie na blogu ostatnio :)))
OdpowiedzUsuń..Zawieski mnie zauroczyly :)
I Marian też był, ale ja się nie dziwię- zawsze lepiej się dogadywałam z facetami niż kobietami ;) Dzięki Tinki, zawieszki są naprawdę super. Pozdrów Paryżewo ode mnie ;)
UsuńZawieszki są świetne :)
OdpowiedzUsuńDzięki Patrycjo :) i praktyczne, właśnie je wypróbowałam ;))
Usuń