Finito.
Motyla noga, jak ja męczyłam tę bluzkę :D
Aż się sama sobie dziwię- zrobiłam przód i tył, zszyłam i odłożyłam. Potem
przyszło wrzeciono, czesanki, Emil, a Lody Malinowe poszły do pudła. No i
jeszcze ten rękaw, co to główka mu się zrobiła nie w tym miejscu J Ale się zawzięłam- no bo co? Ja nie dam
rady skończyć?! Chyba żartujecie- gdzie diabeł nie może, tam Dorotę pośle! :D
Zdjęcia tylko wieszakowe, bo fotografowi
się dzisiaj nie chciało- urlop mu się zaczął i takie są tego skutki. Może jutro
da się uprosić, no ewentualnie jak mu zusammen do kupy zaczniemy truć, to się
zmobilizuje :D
Tylko w krzywo wiszącej pozycji nie spadała z wieszaka, wybaczcie.
Dane techniczne:
Włóczka: Jeans YanrArt, 50% bawełna 50%
akryl.
Zużycie: 3,75 motka na bluzkę rozmiar 42
Druty: 3mm
Wzór: z głowy, z wykorzystaniem ażuru
Piórka z książki „Dziewiarskie ABC” Claire Crompton, czasem nazywany pawie
oczka.
Robiło się nieźle, jedyne co mogę
zarzucić włóczce, to fakt, iż strasznie farbowała podczas prania. Na szczęście nie wpłynęło to na kolor po wysuszeniu. Gdybym miała jeszcze jeden motek,
pewnie bym zrobiła długie rękawy. Bluzka
jest strasznie wygodna i przewiewna, będzie miała premierę chyba nad morzem, a co J
A jak Pan Paczkonosz mnie dzisiaj
uszczęśliwił, fiu fiu. 200 g merynosa właśnie się farbuje, ale to nie na jego
widok się najbardziej podjadałam jak szczerbaty na suchary. Chodzi o to, że zamawiając wcześniej czesanki
dostałam przy okazji sporo próbek, między innymi czesanek alpakowych. Pewnego sierpniowego dnia zrobiłam wieeelkie
oczy kota ze Shreka na widok alpaki z jedwabiem. Patrząc na to Pan W. rzekł
jeno „Zamawiaj”. To zamówiłam, mnie dwa razy nie trzeba powtarzać. Piękna jest.
Napatrzeć się nie mogę. Maluteńki fragmencik pofarbowałam, dla sprawdzenia jak
ten skarb przyjmuje barwniki itp. Ale chyba zostawię ją taką naturalną. I ten
połysk- wreszcie rozumiem, co pisały dziewczyny u siebie na blogach. Jedwab to
jest jednak ósmy cud świata. Alpakę kocham miłością pierwszą. A to połączenie- to „mistrzostwo
Palestyny”, jak to mawia Mój Przyszły Ślubny.
A chcecie poznać mój patent, żeby motek nie
latał po całym pokoju podczas dziergania? Jak widać plastikowy sprzęt kuchenny może mieć
wiele zastosowań.
Lecę
Moi Drodzy Parafianie kołowrotkować, bo mi Emil stygnie, a znalazłam w
szufladzie jeszcze kawałek brązowego Corriedale. Kurcze i do gara musze zajrzeć.
Pa!!
:) Kocham Cię miłościom wielkom :)))
OdpowiedzUsuńLody CHCEM NA LUDZIU ! (podaj dalej :)
Łowicka chusta imienia mnóstwa kolorów wychodzi cudna !!!
A Alpaka rzeczywiście od razu bije szlachetnością po oczach. Też mi się wydaje, że nie farbuj. Ona ma taki cudny perłowy błysk .
A ja nieskromnie odwzajemnię miłość o! :* Łowicka mi trochę przypomina włoczki Magic, prawda? Alpaki nie pofarbuję - bo jak coś nie wyjdzie, to będę sobie pluła w brodę, że było cudownie i schrzaniłam. Głos na naludziowe zdjęcia zapisany :)
UsuńAha, pomysł na kłębek skradłam. Do tej pory trzymałam w koszyczku, ale Franka kłebek z koszyczka wykrada, potem gania szczęśliwa po całym mieszkaniu. Reszty można się domyślić :)
OdpowiedzUsuńA proszę uprzejmie, kradnij co chcesz, znaczy się bierz jak swoje :D
UsuńNie zaglądaj, bo sfilcujesz ;)
OdpowiedzUsuńBluzkę to na Tobie chcę, wiadomo przecież! :P
A ta chusta... no bajer po prostu! I co, własną wełnę cudownie się przerabia, prawda? :)
nie sfilcuję, bo superwash :P wycwaniłam się :) a własną wełnę się przerabia bajecznie, ale Ty to przecież wiesz :)
UsuńŚwietna bluzka :-)
OdpowiedzUsuńZa to chusta łowicka - genialna. Czekam z tęsknotą na Zdjęcia bluzki na ludziu i chusty wykończonej :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu, już urabiam fotografa na jutrzejszą sesję w plenerze, także trzymaj kciuki, może się uda :) Odpozdrawiam ciepło :)
UsuńDobra, już dobra. Długo mnie prosić nie trzeba, jeszcze tlko pare postów i sie zastanowię:)
OdpowiedzUsuńPozdrówka dla wszystkich dziewiarek.
hmm, a jak tam temat mojej aniekty??
w.
bluzeczka sliczna a chusta piekna..uwielbiam taki melanz...cudny...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu, mnie też coraz bardziej się chusta podoba - na początku byłam odrobinę wystraszona ilością kolorów, ale powoli się przyzwyczajam ;)
UsuńMalinowy fajny, pokaż na organizmie. No i chusta się dobrze zapowiada, będziesz jak kolorowy kwiatek w zimowym krajobrazie. Ładnie Ci się te kolorki układają w dzianinie.
OdpowiedzUsuńBłagam zlituj się nade mną- mam w tum upale chodzić w takiej bluzce? swoją drogą wiedziałam, że jak zrobię dłuższy rękaw, to się pewnie ciepło znowu zrobi :) a chusta jest przednia, prawda? :) wracam do kołowrotkowania :D
UsuńMalinowe na ludziu się poprosi. I przeokropnie mi się podobają "dzieci Emila" (Pan W. mam nadzieję wybacza ten zwrot :))) Napatrzeć się nie mogę, Ślubnemu pokazałam, matkę nasłałam, żeby sobie pooglądała.
OdpowiedzUsuńW takim razie pozdrowienia dla Pani Mamy, zapraszam okropne do pooglądania :) Następne dzieci Emila są w drodze, niedługo pokażę. Bluzkę ubiorę chyba nocą- u nas 35 w cieniu dzisiaj :) A Pan W. z Emilem problemu nie ma, nawet pozwala mi kręcić w odległości metra od kanapy, na której leżakuje i nie marudzi anie trochę, że wszędzie fruwają kawałki czesanki :)
UsuńJuż wiem, do fruwających kawałków koniecznie potrzebne futerko, w postaci kotecka :)
UsuńAlbo królicka !!!
UsuńAlbo kotecka i królicka :)
UsuńO kurcze, chusta układa się w piękne kolory.
OdpowiedzUsuńI lody malinowe niczego sobie... i nie tuczą :) Ha! I włóczka wydajna jak diabli. I ja wiem, czy tak długo męczone? Mnie to dopiero jak krew z nosa idzie.
"i nie tuczą"- podoba mi się, chociaż coś mi w boczki nie idzie, a nawet zakrywa :) włóczka bardzo wydajna, pewnie to zasługa ażuru, bo gładkim ściegiem poszłoby jej znacznie więcej :)
Usuń