Bo w tym cały ambaras.
Że za dużo rzeczy chcę na raz, o!
Tak to jest, jak się ma za dużo czasu
wolnego i za dużo pomysłów, żeby ten czas zagospodarować. Okazuje się, że taka
sprytna, jak myślałam, to ja nie jestem.
Otóż zachęcona przez kilka osób wzięłam się za pierwsze w życiu farbowanie. I żeby
było ciekawiej, farbowałam od razu na kilka kolorów zarówno uprzędzioną wełnę,
jak i czesankę.
Co tu dużo pisać. Filc wyszedł lekką ręką.
Bo co? A bo się babie spieszyło na mecz. I miałam. 25 g węża (całe szczeście,
że nie włożyłam pod pokrywkę całej czesanki). Ale się zawzięłam, łudząc się, że
może się po prostu zbiła podczas płukania. No nie powiem, powyciągałam trochę,
tragedii nie ma. Jutro spróbuję wyczesać tego węża. Zdjęć nie będzie, bo wolę
nie zapeszać. A żeby było śmieszniej to kolory mi wyszły akuratne. Tylko cierpliwości
zabrakło- widocznie wełna nie wystygła- no bo niby kiedy miała to zrobić, skoro
po 2 godzinach od farbowania ja się wzięłam za płukanie? No trudno- pierwsze
koty za płoty.
Skorzystałam z tej metody i jestem
zadowolona, jeśli chodzi o przyjęcie barwnika, poza tym wszystko jasne i
klarowne, każdy gamoń da sobie radę. Bo do gotowej już wełny zastosowałam
inną metodę i dupablada. Oczywiście też za szybko ją płukałam, musiałam farbować 2 razy, bo wychodziły mi
kolory wymiocin. A efekt nie powala i tak. Sami zobaczcie (nie „same”, bo facet
też czyta):
No może ta zieleń jest ok, te pastele
też, ale dacie wiarę, że użyłam zieleni, granatu, brązu i pomarańczowego, każdy
z nich rozrobiony : mało wody, dużo barwnika?? Nie nałożyłam go dużo, a wełna
po prostu nie przyjęła farby. Dopiero na czesance po dodaniu octu i soli do płukania
i octu do roztworów z barwnikami uzyskałam efekt, jaki chciałam.
Ale nie zrażam się- zużyłam resztki
barwników na nową czesankę. Już wyjęta z sitka, stygnie w samotności z dala od
moich łap. Poczekam z płukaniem do rana- dwa razy taka głupia nie będę. A powiedzcie
mi- czesałyście kiedyś wełnę szczotką dla zwierzaków? Bo ja mam ochotę
wypróbować na tej podfilcowanej- czesaków się nie dorobiłam, trzeba się do
Dziadka Alosia uśmiechnąć, może zrobi ;)
A na wrzecionie praca wre! Dobrze, że chociaż
na czymś ;) Tunning narzędzia zbrodni okazał się strzałem w dziesiątkę- z 25 g mam 120
m Corriedale (to ta brązowa kulka- oczy i uszy dorobić i może robić za
chomika), teraz kręcę Southa- Finextra miała rację- cienizna i puch mniammmm :D
Tak poza tym, to u Mamusi jestem. Za mało wzięłam malinowej bawełny, Lody
malinowe stanęły na wyskości pachy i kiszka. A ręce nie lubią nie robić nic. Przy
okazji załatwiania spraw bankowych zajrzałam tu i ówdzie, do domu wróciłam
cięższa o pół kilo włóczki- będzie coś w tym stylu J A w domku czeka na mnie kolejna paczka z czesankami. Zakochałam się w próbce i mam, a co J W sobotę spróbuję z farbowaniem w mikrofali, może pójdzie
mi lepiej. Znacie jakies modły do bożków od farbowania?
Edit.
Moi Drodzy poznajcie Pana Węża- nie mylić broń Boże z Panem W. :D
Edit.
Moi Drodzy poznajcie Pana Węża- nie mylić broń Boże z Panem W. :D
tak jesiennie się zrobiło :)
Ten brąz świetny. Super kolor i grubość chyba tez w samrasowa.
OdpowiedzUsuńI och, żebym ja tak te uzależnienie u siebie wypielęgnowała. A tu nic.
-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni. tofkotwory
Na turystyczny szlak!
no brąz jest niezły :) doprzędę jeszcze trochę, bo mam ochotę na taki cienki szalik- ozdobny raczej niż grzejący :D a uzależnienie oddam w dobre ręce- chcesz?
UsuńBardzo ładne kolory Ci wyszły na tej gotowej wełnie - może blada, ale nie dupa. Wiesz, ta czesanka to się chyba nie sfilcowała od płukania za szybko, od tego to Ci tylko kolory mogą spaść albo potem puszczać. Coś w farbowaniu (czyli też w instrukcji) było nie tak. Mój durszlak jest cały dziurkowany i trochę wystaje nad garnek, więc nawet gdy jest przykryty, para ma ujście. Może ciśnienie było za duże? Diabli wiedzą! Nic mi się nigdy tą metodą nie sfilcowało, nawet osiemnastomikronowy merynos. Za to ostatnio piorąc białą alpakę dołączyłam do grona filcujących niechcący, niestety.
OdpowiedzUsuńcoś Ty- ja ją za mocno wytarmosiłam i ewidentnie była za ciepła- a ciepła woda + wełna + tarcie= filc, prawda? Poczynilam wczoraj jeszcze jedną przecież, bo chciałam się przekonać, czy faktycznie nie wystudziłam jej porządnie. Robiłam wszystko identycznie jak z poprzednią, wg Twojej instrukcji, odleżała do rana i co? a no barwnik prawie się cały wchłonął i jest całkiem inna w dotyku! teraz poczekam, aż wyschnie i ocenię. a wężyk jest jednak lekko podfilcowany- jak wysechł przez noc, to nabrał puszystości, włókna się dają wyciągać, więc może jeszcze jakiś sznurek z tego zrobię. A jakie ma kolory mmmm, zrobie update zdjęć, to zobaczysz ;) A powiedz mi- jakim cudem Ty alpakę poddałaś filcowaniu? To ją się da sfilcować ?!
UsuńJeśli pan Wąż ze zdjęć to ten sfilcowany, to chyba rzeczywiście jeszcze niczego nie sfilcowałaś na amen, kobieto. Niteczka będzie jak złoto, trzeba go tylko trochę z wierzchu obrać z "mechatków", bo gruziołki z nich się zrobią w nitce.
UsuńIm miększa wełna, tym łatwiej sfilcować, więc alpaka do filcowania idealna jest. A zrobiłam to w najdurniejszy z możliwych sposobów: zamiast uprać jak zwykle w płynie z lanoliną (boć alpaka własnej nie zawiera i lepiej ją natłuszczać, a w żadnym razie odtłuszczać), który mi się skończył, uprałam w mydle, a jak i ono się skończyło (brudna była jak świnia), dokończyłam w szamponie. Reszta procesu jak zwykle. Efekt po wyschnięciu był taki, że miałam paski albo płaty filcu, z którego wyrastało normalne, tylko czyste i nieco krótsze runko. Kudły złapały się i sfilcowały od tej strony, gdzie były golone. Widok był przedni: twardy filc porośnięty runem. No to chwyciłam nożyczki i ostrzygłam tę alpakę jeszcze raz. Może nie tak długie te kudli, ale coś się jeszcze z tego da zrobić.
zapisalam w kajeciku- bo ja mam taki magiczny kajecik i sobie mądrości dziewiarskie zapisuję, te Twoje też, a co :D a tą alpaką to mnie zaskoczyłaś i rozbawiłaś. Taki alpaczy filc to dopiero musi grzać- bo ja wszystko co z alpaki uwielbiam :D a druga czesanka schnie i jest całkiem inna w dotyku- także przepis na farbowanie jest akuratny ;)
UsuńOch z farbowaniem to faktycznie przygód jest masa, ale grunt, to się nie poddawać :))
OdpowiedzUsuńI się nie poddaję- ja z tych, co to wyrzucone przez drzwi, włażą oknem :D I chyba po mału uzależniam się od tej adrenaliny "co to wyjdzie, jak wyschnie?"
UsuńDorcik, cudne te kolory !
OdpowiedzUsuńA to Twoje "nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych" i robienie wszystkiego, na co amsz ochotę ( a nie tylko mówienie o tym) uwielbiam, rozumiem doskonale, bo mam tak samo od zawsze :)
No, kochana i jaką cieniznę już robisz ! Pełne uznanie !
ha! jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony ;) cienizną sama jestem zdziwiona, ciekawe jak mi pójdzie z merynosem, co to czeka w domu, a mnie już ręce do niego swędzą :D a Ty? kiedy kupisz wrzeciono?
UsuńAleś Panu W. teraz posłodziła :))) Zrezstą zgodnie z Twymi wartościami innego wyboru dokonać nie mogłaś :) ( ha, teraz i ja słodzę :) .
UsuńWrzeciono kupię ! Na razie w tę goronc nie mam napędu do robienia wełenek . Produkuję na szydełku. Zresztą ostatnio większą radochę mi sprawia robota na szydełku .
Prawie porobiłam porządek ze zdjęciami robótek, więc możliwe, że na maila podeślę Ci niektóre zdjęcia, żebyś nie myślała, że ja tylko taka gawędziarka :)
Buziaki :)
i teraz mam czarno na białym, że mi obiecałaś zdjęcia- nie ma, że boli, musisz cos wysłać :D buziaki
UsuńJa tylko podglądam i zazdraszczam... że masz na to wszystko czas. Ja patrząc na ilość moich motków zrezygnowałam z przędzenia (kołowrotek leży, poza tym nie wiem, czy robię to dobrze a i 2 ply bym kiedyś chciała zrobić, tylko nie wiem, jak się za to zabrać..)
OdpowiedzUsuńA farbować tez bym miała co, tylko wciąż rak za mało...
Chyba się pogniewam, bo wygląda na to, że skitrałaś gdzieś wszystkie krasnoludki, o.
:*
Nie gniewaj się Violuś, ja przysięgam z ręką na sercu, że ani jednego krasnala nie skitrałam- się cholery jedne nie dają wyłapać z lasu, ale niech no liście opadną z krzaków!! a wtedy Pjorytetem wyślę kilka sztuk do Ciebie ok? a propos motków do przerobienia- może powinnaś odpocząć, coś uprząść, pofarbować- taka odskocznia jest super :D
UsuńNo jak tu prząść, kiedy leży rozgrzebana Dhalia, szaliczek jedwabny a ja się wzięłam za lniana bluzkę. Miałam zrobić w 2 tygodnie a w 2 tygodnie przerobiłam ledwie jeden 300m motek...druty 2,5mm mnie wykańczają...tzn. lubię, ale tak powoli to idzie...
UsuńA z krasnalami - trzymam za słowo:)))
I dzięki za cynk co do metody farbowania... muszę wypróbować tę metodę... na jedwabiu:)
nie wiem jak to pójdzie z jedwabiem, bo on ponoć gorzej łapie farbę :) dobry sposób na farbowanie ma też Basia Fanaberia na tym starym praskim blogu, dziewczyny wypróbowały- ja tak spróbuję na jednolity kolor farbować merynosa, co to na mnie czeka u Teściowej- a kolory będzie miał Twoje ulubione ;) a drutów 2,5 mm współczuję, ja mam ochotę ostatnio wszystko na 4mm robić ;)
UsuńJuż raz farbowałam jedwab (nie morwowy a dębowy) i to zgodnie z poradami Basi, wyszedł majtkowy róż zamiast burgunda... Będę próbować nadal, w wolnej chwili:)
UsuńJa tez lubię najbardziej 4mm, ale uwielbiam cieniutkie bluzeczki... więc nie ma wyjścia...
Ja zauważyłam że merynosy wszelakie, farbowane na parze, potrafią się podkurczyć jak się im zaaplikuje za wysoką temperaturę kąpieli parowej, tak więc na to głównie uważam. Staram się by woda ledwie się gotowała i wtedy jest dobrze.
OdpowiedzUsuńA z filcowaniem podczas płukania to masz rację, może się tak zdarzyć jak jest duża różnica temperatur między czesanką a wodą do płukania. I jak się za dużo miesza. Ja tylko przelewam czesankę wodą na durszlaku, nic więcej. To wystarczy by z czesanki wyszedł ocet i nadmiar farby. W końcu się toto ze świnią nie biło. A i tak po uprzedzeniu będzie prane.
kurde masz rację, spróbuję tak następnym razem. I muszę znacznie delikatniej dotykać czesanki przy płukaniu, a za info odnośnie merynosa dziękuję tym bardziej, bo w weekend się za takowego biorę :)
UsuńZgadza się, dotykaj jak najmniej i to nie tylko podczas płukania, ale podczas całego farbowania. Wszystkiego rodzaju macanki, wykręcanie, szkodzi czesance (zwłaszcza delikatnej) i nie chodzi mi tu o filcowanie (co się zdarza) ale o mierzwienie się jej, tworzenie się kuleczek i splątań. Czesankę można rozciągać na boki, w poprzek włókien aby farba dobrze weszła w nią, ale wszystkie inne macanki, szkodzą. Po prostu z czesanką gorzej jak z jajem ;)
Usuńwiesz co? zaczęłam prząść tą podfilcowaną, bo akurat wrzeciono się zwolniło i nie jest tak źle- chyba zwyczajnie spanikowałam, bo wychodzi całkiem dobra nitka :D a z czesanką to ja jak z niemowlakiem, prawie nie oddycham przy niej :) dzięki za wszystkie informacje- to naprawdę mi pomaga :)
Usuńale Ty jesteś maruda, tej. nie wiem czemuś się do kolorów przyczepiła, całkiem są fajne. a że inne niż oczekiwane? ot, niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuńbrązowa nitka piękna!
jo maruda jestem, trzeba przyznać :) ale wełenak poleci do farbki, jak tylko dojadę do Nazeconego, zobaczymy czy się uda :D a brązowa jest piękna i pięknie podgryza- a ja z tego szalik zrobię, a co! tej.
UsuńTeż mi się te marudliwe kolory podobają! I czekam na Twoje szycie, żebym miała współszyjącą :)))
OdpowiedzUsuńoj bo wiesz o co kaman z szyciem? nie mam się gdzie rozstawić z maszyną, żeby tam sobie stała spokojnie i czekała na mnie- muszę ją wyciągać i chować, a druty czy wrzeciono nie wymagają takiej gimnastyki ode mnie. Marudliwe kolory pójdą do gara i staną się trawką na wiosnę- taki jest plan ;)
UsuńMiałam ten sam problem przed przeprowadzką - z noszeniem się z maszyną w tą i z powrotem. Chyba powinnam lecieć na antresolę (gdzie obecnie siedzi Ślubny i gra) i po raz enty mu podziękować za zaprojektowanie kąta dla mnie.
UsuńJeny, i tak podziwiam Cię za chęci i cierpliwość do farbowania. Ja bym się chyba nie odważyła! Swoją drogą, te pastele wyszły pięknie :)
OdpowiedzUsuń