Brak mi tchu.
Bynajmniej nie od nawału zajęć. Coś tam się dzieje, coś w głowie się klaruje,
tylko sił mi brak. Oczywiście nie wyrobiłam się z chustą na 01.11, odstroiłam
się w zbyt krótki płaszczyk, dodatkowo deszcz zrobił swoje i stało się. Jak co
roku o tej porze Dorota załapała wirusa. I wiecie co? Ja wszystko zniosę: przemarsz wojsk, wizytę Teściowej, marudzenie mojego Dziadka, wszystko oprócz
kataru. Bo katar jakoś sam występować nie lubi. On musi mieć przy sobie
łzawienie oczu, ból głowy, kichanie i prychanie, do tego odrobina senności i
można robić za zombie w jakimś niskobudżetowym, kiczowatym horrorze. Nie powiem,
najgorsze mam chyba za sobą, nawet z domu mi się chce pomalutku wyjść, ale po
co? Wieje i pada, wrócę pewnie z gorączką, a tak, żeby gromadce moich
wykańczaczy było weselej.
To tyle z marudzenia, czas na
przyjemności. Jeszcze w zeszłym tygodniu uprzędłam i ufarbowałam kolejną porcję
BFL z jedwabiem. Mieszanka ta będzie niewątpliwie należeć do moich ulubionych,
na piedestale jest oczywiście alpaka, sama czy z dodatkami- nie ma znaczenia. Zrobiłam
tym razem odwrotnie- najpierw uprzędłam, potem ufarbowałam. Zdjęć przed
farbowaniem brak. Obyło się bez folii- do gara wlałam na dno rozrobiony szary
barwnik, zamoczyłam w tym motek, potem zalałam mieszanką niebieskiego z
granatem, dolałam wody, żeby przykryło wełnę, podsypałam niebieskim barwnikiem
w kilku miejscach i na palnik. Podgotowałam, aż zabulgotało i zmniejszyłam gaz do minimum, gotując przez 30 minut. Wyszedł kolor, jaki miałam zaplanowany. Wg mnie
to taki ciemny jeans z szarym, melanż zrobił się sam, jedwab lepiej chwycił barwnik.
BFL z jedwabiem, w 100 gramach około 240
metrów 2ply. Mięciusi.
Ta partia pochodziła z kolejnego
urodzinowego prezentu. Podczas pokazowego przędzenia na życzenie mojej Rodzicielki
wzięłyśmy na warsztat wełnę Finnish. Uważam ją za kolejną, w której można się
zauroczyć. Poza tym trzeba poszerzać horyzonty, więc zamówiłam tę czesankę w
pięknym szarym kolorze. W paczuszce była dodatkowo spora kulka czarnej alpaki,
w ramach urodzinowego prezentu od Kariny, za co Jej jeszcze raz bardzo,
bardzo dziękuję. Już wiem, na co będę następnym razem polować ;)
Szary jest, musicie mi wierzyć na słowo, po prostu słoneczko podbiło kolor.
Czarna jak smoła. Bardzo mi się podoba.
I wiecie co? Lubię zapach wełny, im bardziej daje owcą, tym
lepiej. A przez durny katar nic nie czuję… i chyba przez to jestem taka zła :D
ale dzisiaj nie odpuszczę, siadam do Emila jak nic, winny Wens do mnie woła!
Do jutra. Jutro będzie lepiej, będzie Misiowo-Hardecorovo
:D
to jeansowe mi się i owszem :)))
OdpowiedzUsuńzdrowia Kozo!
Dzięki :) jak tam dziury?
UsuńNo to zdrówka życzę i wylecz się do końca, bo będzie się wlekło i wlekło:)
OdpowiedzUsuńWełenka ma cudowny kolor, taki ciemny dzins - po polsku też dobrze brzmi, no nie!
Pozdrawiam, Marlena
Pewnie, że dobrze brzmi :) a jaka mięciutka i puszysta mmmm :) Odpozdrawiam ciepło :)
Usuńojej jakie cudowne wełenki przędziesz :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu. Staram się prząść, już coraz lepiej mi idzie :)
UsuńDżins rewelacja, chyba popróbuję tej garowej metody. O, to aktualnie obie mamy Finnisha na warstacie! Milutki, tylko kudeł trochę krótki.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze muszę uprząść Wenslaydale bordowe, jakoś przez to przeziębienie nie miałam ochoty na kołowrotek. Za Finnisha biorę się za kilka dni ;) Także po długim włosie przeskoczę sobie na krótki, urozmaicać sobie życie jakoś trzeba ;)
UsuńJeśli chodzi o farbowanie w garze, to ja staram się gotować jednak na maluteńkim ogniu, z obawy przed filcem. No bawię się, jak z klasycznym merynosem 21 mic. Bo bym się chyba rozpłakała nad filcem z BFL z wystającymi kawałkami jedwabiu :D
UsuńPiękny granacik! Przepis na katar posiadam,ale nigdy nie używałam: Cebulę zetrzeć,sok wycisnąć,w soku cebulowym umaczać patyczek z wacikiem i miziać w nosie co trzy godziny:)Przepis mam od teściowej. Podobno działa,ale jakoś sumienia nie miałam,by dzieciom rodzonym w nosku tym wacikiem...:) Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia:) Ps. spróbuj jeszcze olejek kamforowy na cycki plus wełniane skarpety na noc:)
OdpowiedzUsuńHihi, to smarowanie olejkiem kamforowym by się bardzo Panu W. spodobało :) Stopy mi grzeje na hasło "grzejuj", ja z zimnymi nie zasnę. Ale jest pretekst do wydziergania pierwszych skarpet wełnianych, bo ja pod tym względem dziewicza jestem ;) Sok z cebuli... kojarzy mi się z syropem na kaszel, którym Mama poiła mnie i braci za młodu... oj chyba się nie odważę :D
UsuńBurzowy kolor- cudo!
OdpowiedzUsuńZ BFl nic jeszcze nie robiłam, obecnie oswajam się z alpakami, żeby uciec trochę od merynosów. Też poszerzam horyzonty ;-)
Próbowanie nowych rzeczy bardzo rozwija prawda? Ja na przykład zakochałam się w alpakach, w merynosach odrzuca mnie ich tendencja do filcowania się od samego patrzenia czasem. A jeśli bedziesz chciała spróbowac BFL, to polecam zakupy w Zagrodzie u Marty- ja właśnie dziergam z takiego chustę. Mnie nie podgryza, ale mnie rzadko co podgryza :) Pozdrowienia dla Wisienki :))
Usuńsztryka się :)
OdpowiedzUsuńtylko druty mam tępe i się trochę wkurzam.
i na co Ci tępe druty do ażurów ;)
Usuńnie napiszę na co, bo mi nie wypada bluzgać na przyzwoitym blogasku ;)
Usuńknitty nie są tępe?
KnitPro? Nie są, ja nie znam drutów o lepiej zaostrzonej koncówce niż KP. Addiki są zaokrąglone ;)napisałabym, żebyś się czuła jak u siebie, no ale my przecież porządne jesteśmy, mięsem nie rzucamy :D
Usuńnie rzucamy.
UsuńWidziałam zestaw. I żyłki mają dłuższe niż standardowe 80...
Ale jak sobie pomyślę, że miałabym tyle szmalcu wpakować w druty, coto nie wiem, czy jeszcze kiedyś do nich sięgnę? Kosztują, nie można powiedzieć...
Masz rację, zestaw startowy też moze dać po kieszeni. Ale możesz kupić na sztuki- rozmiar, którego używasz i żylkę, najlepiej 150cm, to Ci będzie najwygodniej podczas dziergania chusty ;)
Usuńa ja nawet nie wiem, jakim rozmiarem dziergam, bo mi się druty z opakowankami rozminęły, a znakowania żadnego nie mają (grójeckie gówno ;))
Usuńmusiałabym chyba suwmiarką sprawdzić :D
UsuńInżynierskie studia się na coś przydadzą co? :D czy do obsługi suwmiarki trzeba mieć podyplomówkę?
Usuńgoń się złośliwcze :P
Usuńktóre masz? drewniane malowane w kolorki?
Yhy :) ale metalowych też używałam, też dają radę :) akrylowe mi się wydają mało trwałe, ale doświadczenia nie mam.
Usuńwzdech
Usuńa na drugie mam upierdliwa :D
UsuńOj, to zdrowiej, zdrowiej, bo z katarem paskudnie. Najwstrętniejsze jest oddychanie gębowe (przynajmniej dla mnie). A niteczki dżinsowe baaaardzo ładne. Też mój kolorek. Co z tego wyczarujesz ?
OdpowiedzUsuńDzięki Ewuniu, idzie na życie :) oddychanie gębowe faktycznie nie należy do przyjemnych :) a z niteczki nie wiem, co będzie, myślałam o kominie, trochę mało metrów, ale może coś wykombinuję ;)
Usuńuprzędziona ma kolorek cudny :) zdrówka !
OdpowiedzUsuńDzięki :) z koloru jestem bardzo zadowolona, bo z farbowaniem to czasem rosyjska ruletka jest ;)
UsuńWspółczuje. Ja też czuję się dziś jak nie powiem co. A jutro wyprawa na Górny Śląsk. Mam nadzieję, ze u Teściów nie rozłoży mnie dokumentnie.
OdpowiedzUsuńNo ja się tak do Rodziców wybrałam- ominęly mnie dwie imprezy, bo przeleżałam z katarem w łóżku. Ale beret wydziergałam! Naszprycuj się czymś, najlepiej kieliszek nalewki/ wódki, popij ciepłą herbatą i pod kołdrę :) Trzymaj się :*
UsuńJakoś daję radę. Zresztą korzystam z odrobiny wolnego i zaczynam kolejną chustę. Plus, że złe samopoczucie nie przeszkadza mi w robieniu:) Mam nadzieję, ze u Ciebie też już lepiej :)
UsuńCo Wy takie chorowite??? To mnie się tu oskarża o latanie w zbyt lekkich ciuchach i jakoś nic mnie nie chce złapać :))))
OdpowiedzUsuńTo granatowe jest świetne. I rób skarpety! I od razu powiedz według którego wzoru, to też zrobię :)
No dlatego się Ciebie pytałam, czy jeszcze zdrowa jesteś, bo mnie dopadło cholerstwo, a byłam w wełnianym płaszczu. Wzorów na skarpety mam kilka, ale, hihi, powinnam włóczkę kupić. Bo to co mam to:
Usuńa) jest superwash, ale single, pięta nie wytrzyma długo,
b) jest wełniane, ale z jedwabiem- a jedwab wolę przy szyi niż na stopach,
c) nie jest wełniane, to po co się bawić, jak nie będzie grzało?
I się ciesz, że nie chorujesz- ja przez ostatnie kilka lat też miałam spokój ;)
Oj, mówiłam przecież, żebyś nie chorowała bo ja załatwiam to hurtem za wszystkich zainteresowanych, posłuchałabyś i miałabyś nierurzowy nos ;-)
OdpowiedzUsuńPolecam inhalacje z czegokolwiek, byle było gorące powietrze, może masz jakiś rumianek czy inne takie. Reklamują ostatnio jakieś magiczne coś co powoduje, że katar mniej męczy ale nie mam pewności, co to, bo odkąd zobaczyłam w TV reklamę z podskakującymi małymi, wesolutkimi, za przeproszeniem Państwa, dupeczkami to mi się trochę kora mózgowa wygładziła i mam problemy z koncentracją.
;-)
No widzisz jaki gamoń ze mnie! Ale nie bój żaby, już mi przechodzi tak na bum cyk cyk. Ty już lepiej oglądaj angielskie durne programy albo o antylopach- o, ja na przykład wczoraj oglądałam polską produkcję o wilku, pan lektor miał taki przyjemny głos. Kiedyś opowiadał o żubrze- no usnąć można było, bynajmniej nie z nudów, ale od jego aksamitnego głosu :)) Pozdro dla Szarych Eminencji :*
UsuńTo pewnie był pan Marek Lelek, bardzo miło się go słucha kiedy opowiada o zwierzątkach, i nawet nazwisko ma pasowne - trochę jestem już z lektorami obeznana, sporo zwierzątek oglądam i za chwilę znów będę gdyż uskarżam się aktualnie na bezsenność oraz trochę Myszy ;-)
OdpowiedzUsuńSzara Eminencja Większa wtłukła (nie za darmo) Mniejszej więc Mniejsza wydarła się na nią tak, że spodziewam się skarg sąsiadów. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że to dwie samiczki ale mają za dużo puchu na podwoziach i nie mam szans na upewnienie się, że obie mają niesforne partie samiczkowe więc pozostaje bycie czujną. Westch.
Zdrowiej :-))