Wieści z frontu.
Na
samym początku pragnę gorąco podziękować mojemu Osobistemu Narzeczonemu, za
trud i cierpliwość, jaką okazał podczas mojej nauki przędzenia. A przede
wszystkim za te kieliszki nalewki, które przynosił, byleby mi się ręce
przestały trząść i zaczęły prząść.
Jak jesteśmy na froncie, to i nastrój musi być bojowy. Lody Malinowe mnie generalnie wkurzyły. Tzn.
ja się na nie wkurzyłam. Zachciało mi się rękawów wrabianych od góry. Wszystko byłoby
piękne, gdybym sobie tylko główki rękawa pod pachą nie zaczęła. I tak
nieświadoma swojej zguby dojechałam z rzędami skróconymi do momentu, gdzie powinnam
zacząć magicloop, chciałam przymierzyć i dupa. Wydziergałam kawałek rękawa od nowa, sfochana niemożebnie i
wrzuciłam do pudła, bo jeszcze bardziej niemożebnie mi się nie chciało na to patrzeć. A że w
szufladzie były dwie nowe czesanki, to tym bardziej nie miałam motywacji, żeby
skończyć wcześniej.
Demonem prędkości w dzierganiu tych malin to ja nie jestem :D
Na polach żniwa w pełni i u mnie także- pierwszy
ukręcony na kołowrotku motek, którego kolor kojarzy mi się ze zbożem właśnie. Nie
wiem, ile tego jest w metrach- będzie na pamiątkę, chyba że go jeszcze raz
przekręce, bo jest trochę za luźny i się rwie. Ale cudów się nie spodziewajcie- tego jest jakieś 30 gram, a ja nie MacGyver,
żebym z g**na gwóźdź ukręciła.
Wygląda na to, że z Emilem zaczynamy się dogadywać. On furkocze,
ja śpiewam, merynos się kręci. Szarego mam około 80g, 20 g poszło na próbne
farbowanie- oba ukręcone, właśnie się suszą na motowidle. Łącznie mi wyszło 352
metry/ 100g - całkiem nieźle, jak na drugi raz przy kołowrotku J
Szary jak go Pan Bóg stworzył.
Jeszcze mokre na motowidle.
Dzisiaj od rana zacieszam do mojego Nowego
Kochanka i merynosa ufarbowanego w piątek.
Dałam upust fantazji :)
Wygrzany w słoneczku.
Jak już w piątek miałam rozstawiony cały majdan do farbowania
i ręce zalatujące octem, to pomalowałam motek mieszanki wełny z
akrylem. Wcześniej był koloru kurczaka wielkanocnego, teraz bardziej mi
odpowiada. 50 gram- na czapkę starczy. Muszę przyznać, że coraz
więcej frajdy mi to wszystko sprawia J
Kurczak wielkanocny zmienił się nie do poznania.
I na koniec: tak się prezentuje moteczek
uprzędziony na wrzecionie z tej podfilcowanej czesanki South American, Pana Węża- nie stabilizowany jeszcze, nie mierzony, kolory z
tych moich ulubionych.
O matko ! Mogę tylko jęknąć z zachwytu :)
OdpowiedzUsuńKurcze, masz smykałkę do nitek. I do przędzenia i farbowania. Dobre kolory Ci wychodzą. Bardzo ciekawa jestem jak w robocie wyjdzie ta kolorowa "andyjska" kolorystyka. W "puchatku" szalone, i w nitce super :)
Farbowanie metodą Jasia Fasoli :) rozrabiam barwniki, kładę w okolicach czesanki, wrzucam granat ręczny i uciekam !! co wyjdzie, to wyjdzie :D pstrokato będzie, ale taki jest plan- do czarnego lub beżowego płaszcza będzie akurat :)
UsuńAjajajaj! Ile dobra wyprodukowałaś! Wszystko jest ładne. Ta z wrzecionka w bardzo moich kolorkach. Kolorowiutka jest bardzo kolorowiutka. Ciekawam, co z tego wyniknie, i w motku, i w robocie. Kurczak nabrał szlachetności. A z szarego i tych przepalonych czerwieni możesz wyprodukować piękny żakard. Żniwny pierwszy motek z kołowrotka też piękny, z 3 deko opaska Ci wyjdzie jak nic, może nawet malutkie mitenki, więc go już tak nie wkładaj do pudła na wieki wieków, bo kolor ma przepiękny. Główka pod pachą w Malinowym? Jako jednostka po części wychowana pod biurkiem ciotki, która uczyła przedmiotów zawodowych w technikum krawieckim, staram się w ogóle nie odnosić do najnowszych wynalazków w sprawie modelowania odzieży, zwłaszcza z dzianiny. Żeby nikogo nie urazić! Pozostaję konserwatywną! I twierdzę, że szew nie tylko łączy, ale ma też pewne inne funkcje. A jak mam robótkę na drutach, to lubię wiedzieć, jak się układa przy określonym ciężarze włóczki, a chodzę zwykle na nogach, nie na głowie. Może popełniam błąd!
OdpowiedzUsuńMoże w hołdzie Osobistemu dla niego specjalnie i unikalnie coś wyprodukujesz? Wygląda na to, że wart!
oj ja też nie lubie stać na głowie, niewygodnie się wtedy kawę pije :D Zbożowa faktycznie na opaskę mogłaby się nadać- taką z mega kokardą, żeby mdło nie było. Kolorowa wełenka to jak już Ewie napisałam- barwniki + granat ręczny i coś tam wyszło, się wysuszy, to się okaże co wyszło. Szary z kolei skradł mi serce i chcę go więcej, o! :) A z tym szwem to masz absolutną rację- ja jestem córką krawcowej, kumam czaczę :) ale rękaw wrabiany od góry i magicloop często ułatwiają życie i przyspieszają sprawę- ja mam czasem jeszcze problem z wyrobieniem idealnej główki rękawa :)
UsuńKurczaczek! Ale u Ciebie to faktycznie praca wre. Kolejna z Masakrą w imieniu czy co? Coraz piękniejsze te włoczki. Szary merynosik po prostu luks malina:) A lody? No cóz zimno się zrobiło to kto by do lodów miał głowę. Choć przyznaję, że prezentują się bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńmanufakruta pełną gębą :) dzięki za uznanie :) a Lody się skończą, na jesień też się nadadzą, bo rękawek będzie dłuższy niż planowałam ;)
UsuńTo ja się dołączę do podziękowań dla pana W. - bez męskiego wsparcia to my byśmy często "wymiękły". Cudeńka, jakie się "wykręcają" spod Twoich rąk zaczynają mnie nie tylko intrygować jako produkt, ale coraz bardziej zachwycać. Ty się szykuj, że ja będę skomleć o takie cudo na chustę... za dowolne pieniądze lub odrobienie w naturze, mogę nawet w polu :)
OdpowiedzUsuńPola nie mam- masz szczęście!! To umówimy się tak, że ja jeszcze odrobinę poćwiczę z przędzeniem i wtedy się będziesz do mnie uśmiechać. Bo jeszcze ta nitka nie jest taka, jaką bym chciała, czasem się zrywa, a supełków Ci nie wyślę, mowy nie ma ;) A o męskim wsparciu to byśmy mogły godzinami, fajne te Nasze Chopy :D
Usuń