Co było a nie jest, nie piszę się w rejestr :)

A jednak- początek nowego roku wiąże się zawsze z pewnego rodzaju podsumowaniami. Dziś postanowiłam się skupić na rzeczach dla mnie nowych, które wydarzyły się w roku minionym, a było ich niemało.
Po pierwsze zmiany w pracy, powrót na studia i to mnie pochłania do takiego stopnia, że czasem po powrocie do domu nie mam już siły/czasu na blogowanie. Musieliśmy się z nową sytuacją oswoić, nauczyć się nowego rytmu- powinno być lepiej.
Na froncie rękodzieła zmian było sporo. Wprowadziłam w życie zasadę „życie jest za krótkie, aby dziergać z akrylu” i się jej trzymam. Bo jakby się zastanowić- na pietruszkę mam się męczyć nad swetrem kilka tygodni (a takie mam ostatnio tempo), skoro efekt będzie niezadowalający, kształtu toto nie utrzyma, a właściwości termiczne będą identyczne jak w plastikowym worku? Umówiłam się sama ze sobą, że będę kupować rzadziej, ale za to włóczki „z górnej półki”. Jak się zapewne domyślacie ciężko jest dotrzymać jednego z warunków umowy, tego stanowiącego o częstotliwości zakupów, ale nie jest źle- Karolina i Bartoszcze mnie pilnują z mniejszym lub większym sukcesem. Owo „rzadziej” i z 'górnej półki” z początku zawężyły nieco moje możliwości, ale w połowie roku pojawiły się Sploty i problem rozwiązał się sam. I to właśnie dzięki Dobrochnie posmakowałam wielu nowych dla mnie włóczek marek takich jak: Lana Grossa, Lana Stop, BC Garn i wreszcie Malabrigo. Powstało z nich kilka swetrów, od groma czapek i szali, których to nie mam czasu obfotografować (ale się poprawię, aj promis). 




Kolejną nową rzeczą w moim dziewiarskim dorobku był udział w testowaniu wzorów. Trochę monotematyczna byłam w tej kwestii, bo testowałam jedynie wzory napisane przez Hadę, ale za to w międzynarodowym gronie :) Dzięki temu mam 6 nowych czapek, np. Get The Picture.




Co mnie bardzo cieszy- zaczęłam więcej czytać. Są to głównie książki ze Świata Dysku, chociaż połknęłam również „Piątkowy Klub Robótek Ręcznych”- z Pratchettem nie ma szans, ale jako lektura lekka-łatwa-przyjemna się nadaje. Konkurencją dla czytadeł stał się serial „Downton Abbey”, od którego się uzależniłam do tego stopnia, że w czasie oczekiwania na nowy odcinek oglądam jeszcze raz wcześniejsze. No ale kaman- angielski humor, kostiumy z początku XX wieku, pan Carson. Ms Patmore i oczywiście Hrabina Wdowa i jej delikatność husarii- uwielbiam :)
Z rzeczy constans- Kicu nadal jest puszysta, nadal psoci mimo poważnego wieku- w grudniu skończyła dwa lata, a gryzie kocyki i żyłki od drutów jak króliczątko. I jaka jest w tym gryzieniu wybredna- smakują jej wyłącznie wymienne żyłki od KP, nie nadążam z kupowaniem nowych.

Aha z nowości to muszę się Wam przyznać, że rzutem na taśmę 30 grudnia założyłam konto PayPal, aby móc kupować wzory na Rav. Niech stosowni bogowie mają mnie w swojej opiece :D
W Nowy Rok chcę wejść m. in.  z dwoma nowymi swetrami, dlatego udam się na z góry upatrzoną pozycję (czyt. pod kocyk w renifery) i zajmę się rękawami do tego cudeńka.


Do Siego :*  

Komentarze

  1. Taaaa jasne ja Ciebie pilnuję, a sama poległam ostatnio całkowicie na tym polu (no ale wyprzedaż totalna u Tysi była, a to się nie liczy bo wiadomo no nie szło przejść obok jej farbowanek obojętnie)....i jeszcze wrzeciono, za które osobiście Ciebie obwiniam tylko jeszcze nie wiem czy Ci za nie nie wystawie pomnika ;) Mam w zapasach akryle ale to tak bardziej użytkowe udziergi z tego plastiku popełnię niż noszalne. Nic się nie może zmarnować! Całusy i głaski dla Kicu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak już opanujesz, to Ci podeślę trochę angory- mam w zapasie śliczne, bialutkie runo od królika imieniem Olivier, specjalnie hodowanego na runo przez koleżanką spod samiuśkich Tater ;) Co do akrylu- też mam w zapasach, bo nie mam w zwyczaju wyrzucać. Te ciekawe nitki łączę ze 100% wełną albo bawełną i noszę, wykorzystuję jako łańcuszek do provisional CO i tak jak Ty- dziergam rzeczy użytkowe- łapki, torby itp. Ale z dumą przyznaję, że jest ich coraz mniej, nawet mieszanek wełna+akryl mam coraz mniej ;) Kiźnij Morświnki ode mnie :***

      Usuń
  2. I ja powoli zaczynam dojrzewać do takiej decyzji, szczególnie po rozczarowaniu Alize... No cóż... Zamierzam teraz wypróbować Filcolanę, ale jeden motek malabrigo (mój pierwszy) mam na półce i jeden od chmurki... Cóż za poezja dziergania! Tego się nie da z niczym porównać...
    Życzę Ci Dorota zatem szaleństwa, pełnego szaleństwa na ravelry i w innych fajnych miejscach, no i funduszy na spełnianie marzeń, bo mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale mogą dać włóczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana- jak spróbujesz malabrigo, to przepadniesz- to rzeczywiście poezja dziergania, w zasadzie sweterki dziergają się same. Mam już jeden, dzieje się drugi, w planach trzeci z Sock'a, komin z Socka na ukończeniu i chusta z Socka w planach. Chmurkowych nie próbowałam jeszcze, ale co się odwlecze.. przecież Dream in colour mają takie obłędne farbowania- tylko wzdychać do ekranu :)
      Czym Cię Alize rozczarowała? Bo ja jakoś z tymi włóczkami problemu nie miałam, jak na tak niską cenę wydawały mi się całkiem niezłe.

      Usuń
  3. Pod postanowieniem w zakupie lepszych włóczek, a rzadziej - podpisuję się obydwoma rękoma :-)
    Szczęśliwego Nowego Roku :-) Spełnienia marzeń :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia- Tobie też wszystkiego włóczkowego :))) Wiesz, mój Tato zawsze powtarzał, że lepiej wydać raz na coś porządnego, tylko że to raz zmienia się w raz po raz, muszę sobie postawić jakieś granice- np. nie kupię, póki nie przerobię włóczki tej, tej i tamtej. Tylko że w Splotach mają taką dobrą kawę :D

      Usuń
  4. Dzięki.
    Że nazwałaś to sukcesem, mimo wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiiicho ;) ważne, że konsultuję zakupy, przynajmniej niektóre :D

      Usuń
  5. Oj, jak mi się podoba Twoje motto życiowe ;) Nie dziergam z akrylu! Podpisuję się pod tym dwoma rączkami :) A na sweterek czekam zniecierpliwiona :)
    Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok!!! Dużo udziergów!
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie też najbardziejszego w Nowym Roku i niech się dzieje, aby równo :) co do motta- swego czasu mawiałam, że Dziewiarka może odmówić dziergania z akrylu powołując się na klauzulę sumienia ;)
      Odpozdrawiam :)

      Usuń
  6. Zatchło mnie! Tak od ściany do ściany? A coś między ścianami?
    Wiesz, dla mnie górna półka to jest na zwierzęcym grzbiecie, a nie pod metką Malabrigo, no chyba, że chodzi o górną półkę cenową (co z jakością nie za wiele ma wspólnego, to mi się szmaciło w użytkowaniu jak mało co, chyba tylko czysty jedwab od Debie Bliss temu dorównywał, na marginesie produkowany w Italii, pierwotnie w kolorze khaki intensywnie farbował na bordowo, tracąc kolor do barwy brudnej szmaty. Warto o tym pamiętać, kupując italiańskie włóczki, choćby Lana Grossa, i sprawdzać, gdzie produkowane - Włosi faktury tworzą niezrównane, ale barwniki mają najgorsze na świecie). Górną półkę to bedziesz miała, jak sobie sama zrobisz, a wszak umisz :-)))) Ja ostatnio w poszukiwaniu dobrego, uczciwego surowca coraz częściej patrzę... na wschód :-))) Bo w istocie "na akryl szkoda życia", pod każdym względem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na między ścianami nie mam miejsca ani czasu- kołowrotek został u rodziców. Także nie ma to teraz znaczenia, że potrafię uprząść, niby mam wrzeciono, ale leży w szafie i jakoś mnie do niego nie ciągnie. Z Lana Grossa mam same miłe wspomnienia i naprawdę Cię nie rozumiem, jeśli chodzi o Malabrigo- noszę od jakiegoś czasu, wytrzymała kilkukrotne prucie i jest cacy. A jeśli chodzi o wełny ręcznie farbowane ( i nie fiksuj sie wyłącznie na malabrigo, dziergam też z innych rzeczy), to sama dobrze wiesz, że trzeba zapłacić. Co do zwierzęcego grzbietu- runa niektórych ras owiec bym za darmo nie chciała, nie dla mnie przebieranie, pranie i wyczesywanie strzyży, uznaję tylko wyczesane pasma z WoW (brzydzę się, tak mam). Moja przygoda z przędzeniem była krótka i nie wiem, czy jeszcze do niej wrócę. Wiesz- każdemu jego porno- Ty lubisz przebieranie i mieszane, ja należę do tych, które się ślinią na widok Madelinetosh czy Langa :) Czasem fabryczna nitka do mnie bardziej przemawia. No chyba że to czesanka z alpaki albo BFL, to ok- znalazłabym chwilę na przędzenie. Ale póki co się nie zanosi :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty