Powtórka z rozrywki.
"Pojęcia nie mam, czy ktoś tu jeszcze zagląda, jednak postanowiłam reanimować to miejsce."
Wiem, już raz to kiedyś pisałam (a dokładnie w tym poście), to dziś powrót jest inny. Zwyczajnie zatęskniłam za tym miejscem. spędziłam tu przecież kawał czasu, zawarłam wiele cennych znajomości, nie tylko wirtualnych, poczułam, że jestem częścią fajnej społeczności dziewiarskiej. Owszem, w pewnym momencie potrzebowałam odpoczynku, dystansu, skupiłam się na innych spawach, a blogowanie zastąpiły media społecznościowe. I jak wiele/wielu z Was po czasie zauważyłam, że obecnie relacje zostały sprowadzone do "serduszka" pod zdjęciem, a konkretnie do jej liczby. Przy czym trzeba się naprawdę namęczyć, aby dotrzeć do "znajomych", bo nasze posty wyświetlają się ograniczonej liczbie osób, chyba że ktoś intensywnie pracuje nad zasięgiem. Nie twierdzę, że social media to diabeł wcielony (choć niektórym przydałby się kurs z korzystania), bo umożliwiają mi kontakt z wieloma dziewiarkami, które np. nie mówią w naszym ojczystym języku. Jednak brakuje mi tego, co daje nam blogosfera: porządnej lektury, zbioru pięknych zdjęć i dyskusji pod postem (choć i z tym różnie bywa).
Dlatego też ponownie wyciągnęłam wirtualną szmatę, trochę posprzątałam w ustawieniach, zrobiłam herbatę i piszę. A jest o czym pisać! O borze sosnowy, ile ja rzeczy wydziergałam od ostatniego posta! Być może wrócę do rzeczy, które już od ponad roku (ok, prawie 2 lat) noszę, być może będzie to świeży start- jeszcze nie rozstrzygnęłam tego wewnętrznego konfliktu.
Jak historia pokazuje, znowu wracam z testem wydzierganym dla Marzeny. Nie wierzę w przypadki, tyle Wam napiszę ;)
Jakiś czas temu otrzymałam uroczą wiadomość w iście Marzenowym stylu: "Ej, chcesz przetestować czapkę?" z dołączonymi zdjęciami. W iście swoim stylu odpowiedziałam "No raczej!" (nie żebyśmy nie potrafiły prowadzić długich konwersacji piękną polszczyzną, po prostu czasem niewiele trzeba, abyśmy się dogadały ). Trudno było odmówić, bo czapka jest niezwykle urocza, a ja akurat potrzebowałam nowej (bo wiecie, ta szuflada pełna czapek z poprzednich lat jakoś nie zaspokaja w 100% mojego zapotrzebowania na okrycia głowy). Bardzo spodobał mi się efekt tej muszli/kłosa/gałązki iglaka/cokolwiek podpowiada wyobraźnia oraz efekt, jaki daje podwójna listwa zamiast ściągacza.
Jakiś czas temu otrzymałam uroczą wiadomość w iście Marzenowym stylu: "Ej, chcesz przetestować czapkę?" z dołączonymi zdjęciami. W iście swoim stylu odpowiedziałam "No raczej!" (nie żebyśmy nie potrafiły prowadzić długich konwersacji piękną polszczyzną, po prostu czasem niewiele trzeba, abyśmy się dogadały ). Trudno było odmówić, bo czapka jest niezwykle urocza, a ja akurat potrzebowałam nowej (bo wiecie, ta szuflada pełna czapek z poprzednich lat jakoś nie zaspokaja w 100% mojego zapotrzebowania na okrycia głowy). Bardzo spodobał mi się efekt tej muszli/kłosa/gałązki iglaka/cokolwiek podpowiada wyobraźnia oraz efekt, jaki daje podwójna listwa zamiast ściągacza.
Moja Trivia powstała na trasie Poznań-Tata-Poznań, czyli jakoś w 6h, nie licząc wybierania włóczki i robienia próbki. Padło na Goat on the boat w kolorze Candied Papaya- obłędnym, uwielbianym przeze mnie odcieniu czerwieni/różu/rdzy, do którego nie mogłam dobrać pasującej moherowej nitki. Zużyłam 66 gramów włóczki, dziergając rozmiar M na ciut mniejszych drutach niż zalecane. Sam wzór jest od jakiegoś czasu dostępny na ravelry (klik).
Ja tymczasem kliknę "Opublikuj", zaparzę herbatę i będę przerabiać kolejne moherowe oczka w asyście Kicu.


Do przeczytania,
D.
D.
:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś, mam nadzieję, że na dłużej :)). Czapka naprawdę świetnie się prezentuje, no i ten cudny kolor, jakby stworzony dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńTaki jest plan, aby było na dłużej- już co nieco się w głowie klaruje :) Fakt, kolor czapki bardzo mój, aż szkoda, że go w Pl nigdzie nie kupię. Muszę poszukać jakiegoś zamiennika :)
UsuńW tym kolorze czaka bardziej mi się podoba ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kasikk_29
De gustibus :) mnie w beżach nie zawsze dobrze, poza tym mam tej jesieni fazę na czerwienie, bordo, róże, pomarańcze...
UsuńAle fajnie, że chciałaś przetestować! Mieć taką wersję swojego wzoru w "projektach" to całkiem przyjemna sprawa :) Byłoby cudnie gdybyś wróciła tu na stałe!!!
OdpowiedzUsuńNo raczej! :D A tak na serio- postaram się. Dobrze wiedzieć, że ktoś tu jeszcze zagląda :)
UsuńOczywiście, że zaglądamy i bardzo dobrze, że wróciłaś, bo bardzo Ciebie tutaj brakowało.
OdpowiedzUsuńBaaardzo lubię, tę Marzenową Papayę. Kolor jest przepiękny, mam jedwab w tym kolorze. Szkoda, wielka szkoda, że już nie dostaniemy w Polsce jej przepięknych kolorów.
Na szczęście w zakamarkach szaf są zapasy, które pozwalają na wyprodukowanie tak pięknych udziergów jak twoje. Bardzo mi się podoba twoja wersja. Bardzo:)))
Czekałam czekałam i się doczekałam. Czapka świetna, jesienny kolor śliczny, i taka delikatna, w sam raz na chłodniejsze poranki. Ale czy Kicuś to ten sam? Jakby mniejszy coś. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że wracasz. Może to rzeczywiście taki moment... Ja od pół roku wracam i wrócić nie mogę, jest nadzieja, że twój powrót mnie zmobilizuje :). Czapka bardzo ładna (szkoda, że nie noszę czapek).
OdpowiedzUsuńA ja sobie zajrzałam i cieszę się. Czapeczka bardzo ładna, kolor twarzowy, wdzięczny opis. Będę wpadać:-)
OdpowiedzUsuńMatko świata, ja swój ostatni post zamieściłam u siebie podaj w lutym.... też się muszę wziąć w garść. Muszę bo mnie rozerwie wewnętrznie. Nawet nie to, że nie mam co pokazać (pomijając fakt, że dłubię jedną skarpetkę od sierpnia....) jakaś taka zewnętrzna twórcza niemoc mnie dopadła, a jednocześnie wewnętrzna wścieklizna kreatywna no i trochę mnie to frustruje. Dobrze, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuń