Pinpoint.
Za oknem leży śnieg, nastał grudzień
(kiedy?), a ja mam do pokazania kilka udziergów wydzierganych jeszcze jesienią.
Dziś chciałabym zaprezentować jeden z nich, ostatni test w jakim wzięłam
udział. Od tej pory dziergam tylko dla własnej przyjemności, bez terminu
wiszącego nad głową, niespiesznie, bez tego całego zamieszania, które
towarzyszy testom, na które zwyczajnie teraz nie mam też czasu.
Pinpoint zaprojektowany przez Asję (klik)
jest swetrem, który dzierga się niezwykle przyjemnie, a sama autorka zapewnia
możliwość modyfikowania go, w zależności od potrzeb. Oczka nabieramy na dolny
ściągacz, całe mnóstwo oczek, a potem jest już tylko lżej. Ażur jest łatwy do zapamiętania
i świetnie się prezentuje. Mamy ciekawy sposób formowania dzianiny, aby uzyskać
linię A i luz, który ja osobiście bardzo lubię. Nie wiem, czy z wzorem poradzi
sobie osoba początkująca, bo jednak kilka „myków” Asja przemyciła. Ale! Każda z
użytych technik jest dokładnie opisana i wytłumaczona, więc warto spróbować
swoich sił. Choćby dla tej świetnej linii ramion! Mimo, że wymaga to użycia
igły i zszycia tych kilku cm, gra jest warta świeczki, a efekt niesamowity.
Przy okazji tego testu miałam okazję
przećwiczyć technikę, która nazywa się horizontal chain. Pięknie skomplikowanie
brzmi, a to nic innego jak seria narzutów i dziergania 2 oczek razem,
przeplatanych rzędami oczek lewych. Proste, a jakie efektowne. Spotkałam się z tym łańcuszkiem już w trakcie dziergania Marklee, podczas formowania ramion i muszę przyznać,
że jest całkiem elastyczny i dobrze się sprawdza w roli ściągacza na rękawach i
dekolcie.
Pinpoint był jednym z ulubionych swetrów
minionej jesieni i z pewnością posłuży i też zimą. Dzierga się go z włóczki o grubości
sport- wg mnie niedocenianej, a wartej uwagi. Miałam niezwykłą przyjemność
przetestować ręcznie farbowaną przez przemiłą Ute Merino300 w kolorze Tobak. To tak
właśnie wygląda mieszanka bursztynu, złota i miodu, gdyby ktoś był ciekaw. Włóczka
jest sprężysta, mięsista i błyszczy się, jakby miała dodatek jedwabiu. Nie miałam
potrzeby mieszania motków, ponieważ nie było między nimi różnic! Na rozmiar nr
3 zużyłam prawie 4 motki po 100g.
I muszę, muszę, inaczej się uduszę! Czy
widzicie, jakie piękne mam i tym razem zdjęcia?! Sesja odbyła się tuż przed
wyjazdem do Londynu (o tym też wkrótce, odbyłam „małe” yarn safari), w połowie
października w Parku Skaryszewskim. Trafiłyśmy na świetną pogodę, było ciepło,
a dookoła cała paleta jesiennych barw. Piszę „my”, bo tym razem miałam aż dwie
Panie Fotograf: cudowne i nieocenione Marię i Malmonkę. Dumna jestem
niesłychanie z efektów ich pracy, cierpliwości do moich pomysłów, marudzenia i
chęci obfotografowania swetra pod każdym prawie drzewem w parku!
Zwłaszcza z Malmonki, która z bólem kręgosłupa dzielnie złapała za aparat i wreszcie odważyła się zrobić zdjęcie. Tak, rośnie nam kolejny talent fotograficzny wśród dziewiarek J
Asjo, Marysiu i Malmonko: dziękuję Wam za
świetnie spędzony czas, w trakcie testu i uwieńczania w kadrze pracy rąk mych
własnych.
Tymczasem udam się pod koc, z kubkiem
gorącego earl Gray i może skończę tę zieloną Marklee, którą dziergam od lipca.
Święta tuż tuż, Mamusi należy się nowy sweterek, prawda?
Miłego weekendu i do przeczytania.
Miłego weekendu i do przeczytania.
Sweter i zdjęcia - bajka! Bardzo bardzo się zachwycam :)
OdpowiedzUsuńDzięki Agatko! Też się zachwycam i z zachwytem noszę :)
UsuńOezu. Ten kolor. Ten fason. Ta modelka. Człowiek dzierga, pruje, dzierga znowu, cieszy się że fajnie wyszło, a potem widzi zdjęcia TAKIEGO swetra i zdaje sobie sprawę, że jednak długo będzie jeszcze dziergał, żeby dojść do takiego poziomu. Ech.
OdpowiedzUsuńUprzejmie proszę nie umniejszać swoich umiejętności, bo ja nie dziergałam tak pięknie i z takich pięknych włóczek na początku mojej przygody, jak Ty to robisz! Powinnaś z dumą nosić głowę wysoko, uwierz mi :)
UsuńUprzejmie donoszę, że głowę mam wysoko, nosa też lubię zadzierać jak się czymś swoim opatulę, ale do pięt ci nie dorastam. Ale! Daj mi jeszcze trochę czasu, ha ha ha!
UsuńSweter w przepięknym kolorze!!! Ostatnio ten kolor bardzo mi się podoba. I bardzo do ciebie pasuje.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście zdjęcia. Rozwój fotograficzny naszej Malmonki obserwuję na Instagramie. Jest coraz lepsza. I chyba cię bardzo lubi, bo pięknie cię widzi i pokazuje:)))
Dziękuję Danusiu :) Bursztynowy/miodowy to zdecydowanie moje kolory :)
UsuńCo do utalentowanej- trochę trzeba było Monikę szturchnąć, ale teraz to już chyba ruszyła machina, już nic nie zatrzyma :) I będę ten jej talent wykorzystywać, jak często się da ;)
Sweterek jest bardzo, bardzo ładny i wyglądasz w nim świetnie - co starałam się uchwycić obiektywem ;) Ta sesja to była wielka przyjemność dla mnie, bowiem robienie zdjęć w tak pięknych okolicznościach przyrody, gdzie mam okazję uchwycić w kadrze perfekcyjnie wykonaną dzianinę - to spełnienie marzeń każdego początkującego fotografika. Wtedy zapomina się nawet o bolącym kręgosłupie ;) Dziękuję za miłe słowa :*
OdpowiedzUsuńTo ja Tobie dziękuję! :* Oraz mam śliczne rękawiczki i czapkę do obfotografowania.... ;)
UsuńA czy szacowna Malmonka jest w stanie zapomnieć o bólu kręgosłupa i może w ramach akcji #trzebarozchodzic zawitać na stare śmieci (Łódź, hej!), bo ja też chcę TAKIE zdjęcia?
UsuńMałgosiu, przyjadę chętnie, bo ja do Łodzi to zawsze - nie tylko w ramach akcji #trzebarozchodzic :) Kręgosłup już nie boli, zatem styczeń 2018 możemy wstępnie rezerwować i zamawiać śnieg ;)
UsuńŚwietny sweter. I ten ciepły kolor!
OdpowiedzUsuńFantastyczne te zdjęcia, a jaki kolor sweterka!... Ty to masz figurę, pozazdrościć. Chciałabym umieć takie równe oczka, ach...
OdpowiedzUsuń