Matko z córką, czyli opowieść o miłości.
Rzadko kiedy dziergam dwa razy tę samą
rzecz- tym razem zrobiłam wyjątek. Gdy pewnego zimowego jeszcze dnia
przeczesywałam czeluście instagrama trafiłam na tę chustę.
I koniec, przepadłam!
Zakochałam się w morzu oczek prawych przekręconych, wykończonych francuzem, w
tych muszelkach, w które układa się sekwencja owych przekręconych oczek. Potem
zakochałam się w wybranej pod tej projekt włóczce- delikatności alpaki, w tym
nieokreślonym kolorze- mieszance oliwkowej zieleni z musztardą, która w
wiosennym słońcu wpada w żółty. Dosyć szybko nabrałam oczka, zaczęłam dziergać
zauroczona wzorem, w którym nawet przekręcanie oczek na lewej stronie nie mnie
deprymowało, dla którego porzuciłam „heretyckie” przerabianie oczek lewych, aby
na prawej stronie mieć łatwiej i…
i odłożyłam chustę by nabrać oczka na?
Tak, na kolejną jej wersję, tym razem dla Mamy :D
Mamy z Mamą taką tradycję, że w okolicach Dnia Matki dostaje ode mnie dziergany prezent- co roku, choć nie zawsze jest on
prezentowany tu na blogu. W tym roku z przyczyn losowych Dzień Matki
świętowałyśmy w okolicach Świąt Wielkanocnych. Z tego też względu musiałam się
sprężyć i dziergać do utraty sił, do ostatniej chwili-oczka zamykałam w Wielką
Sobotę o 9 rano w drodze Stolyca-Dom Rodzinny. Ale to nie koniec atrakcji! W Niedzielę
Palmową zaczęłam się zastanawiać, czy aby starczy mi włóczki,mimo że dziergałam
mniejszą wersję chusty. W Wielki Piątek o 16 byłam już święcie przekonana, że nie.
Wysłałam Judokę z etykietą w jednej ręce i telefonem w drugiej, do pasmanterii,
celem dokupienia motka. Niestety nie było szans na kupienie włóczki o tym samym
nr farbowania, a motki z nowej dostawy różniły się diametralnie, o czym
przekonaliśmy się dopiero w momencie, gdy wrócił z wyprawy do domu. Dlatego też
wersja dla Mamy różni się nieco od tej zamierzonej, co widać na zdjęciach, co
jednak Mamie zupełnie nie przeszkadza. Szykując się w lany poniedziałek na mszę
spytała „Mogę ją pożyczyć, czy mogę wziąć? Bo raczej Ci już jej nie oddam :)”
Zdjęcia były robione w tempie ekspresowym
między jednym kawałkiem sernika a drugim.
Na zdjęcia córciana wersja czekała jakieś
dwa tygodnie, głównie przez mój nieoczekiwany wyjazd służbowy (który okazał się
być również rękodzielniczym, ale o tym następnym razem) i w zasadzie rzutem na
taśmę złapaliśmy z Judoką wczoraj ostatnie promyki słońca na łące. Za co Mu
bardzo dziękuję, a zwłaszcza za jego anielską cierpliwość do mnie, choleryczki
:)
Z kwestii technicznych:
Na obie wersje zużyłam ponad 100 gramów
Babyalpaca BC Garn, dziergając na drutach 3,25 mm KP Zing (bo w nich też się
ostatnio podkochuję, dobrze mi się na nich dzierga i podobają mi się te
kolorowe druty).
Tym samym liczba UFOków zmniejszyła się
do…yyy.ekhm,ekhm, właściwie to się nie zmniejszyła. Swoją drogą to muszą być
jakieś czary dziewiarskie, skoro mam nową chustę, ale liczba WIPów nadal wynosi
3 sztuki. Ale spokojnie, ja to jakos ogarnę, jakoś się z tego wytłumaczę- mam
nadzieję niebawem ;)
Wam życzę spokojnego tygodnia, pełnego
włóczek i promyków słońca.
D.
Piękne chusty :-) Wspaniały prezent wydziergałaś dla swojej mamy :-)
OdpowiedzUsuńObydwa kolory bardzo mi się podobają... koniecznie muszę sobie taką wydziergać... :-)
Pozdrawiam serdecznie.
śliczne obie chusty, super prezent
OdpowiedzUsuńPiękne chusty! To jest dopiero prezent!
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię oczka przekręcone ;)
Też bardzo podobał mi się zawsze ten ścieg, widziałam go kiedyś w Vouge Knitting. Twoje wersje obie są śliczne, a zdjęcia pięknie oddają urok chusty. Pozdrawiam, B.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne chusty. Podoba mi się ten wzór. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńa jakby tak częściej z postami?ciekawe wpisy,piękne robòtki i zdjecia-ogromna inspiracja dla wszystkich "niespokojnych";)))))
OdpowiedzUsuńGratuluję udziergów. Są bardzo twarzowe.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, bloga nie da się w stanie normalnie przeglądać.
Nie wiem czy to wina komponentu wyświetlającego zdjęcia czy ignorancja osoby obrabiającej zdjęcia, ale tekst uciekający sprzed oczu, bo nowo-wyświetlony obrazek ma mniejszą wysokość niż poprzedni, jest - delikatnie mówiąc - żenujący. Dawno się tak nie zdenerwowałam przy przeglądaniu bloga.
Pierwszy raz ktoś mi napisał, że sposób publikowania postów na moim blogu jest żenujący. Pierwszy raz ktokolwiek zwrócił mi uwagę, że szablon, którego używam jest denerwujący. Wzięłam to teraz pod uwagę, jednak póki jest tylko jedna jedyna opinia, nie będę niczego zmieniać. wymagałoby to zmiany szablonu, a obecny bardzo mi się podoba. i bardzo dobrze, że ujęłaś swoją opinię w sposób delikatny, ponieważ nie akceptuję w tym miejscu żadnych innych zachowań, prócz kulturalnych.
Usuń