Już po.
Czas zdecydowanie za szybko biegnie. Już dawno po Światowym
Dniu Przędzenia w Poznaniu, na który dotarłam z niemałymi przebojami- tak, po
pięciu latach studiowania w tym mieście ja nadal gubię się na Starym Rynku :D
Na
spotkaniu było fantastycznie, poza świetnymi Prządkami obecni byli też Panowie,
raczej w charakterze osób towarzyszących i tragarzy, choć trafił się młody człowiek,
który próbował swoich sił przy kołowrotku. Dowiedziałam się sporo na temat
przędzenia na wrzecionie, sprawdzania, czy nitka ma odpowiedni skręt oraz na
temat tkanin wełnianych. I okiełznałam do końca swoje wrzeciono- wreszcie udało mi się uprząść cienką nitkę bez montowania płyty CD zamiast oryginalnego krążka.
Można było podziwiać ręcznie farbowane wełny Alicji
przy użyciu naturalnych barwników, spróbować wyczesać surowe runo (co się
przydało, gdy osobista czesanka się Agacie skończyła), kupić merynosa czy len
od Agnieszki, obejrzeć różne rodzaje wrzecion i całkowicie hand made kołowrotek
Beaty. Do tego klimat dziedzińca Muzeum Archeologicznego, gorąca czekolada i
nawet nie czułyśmy, kiedy minęły te cztery godziny. Nawet TVP nas uraczyła
swoją obecnością, ale że my takie nie uczesane i nie umalowane, to się nie pchałyśmy przed kamerę, tylko poszłyśmy po
łakocie J . To teraz kilka zdjęć.
Mój-ci-on merynos szary.
Kołowrotek Agnieszki, a przy nim początkująca prządka.
Beata przy kołowrotku skonstruowanym przez jej męża.
Ręczna robota Alicji- ja jest pod ogromnym wrażeniem kolorów, jakie uzyskuje z wyłącznie naturalnych barwnikow.
Mój dorobek tych kilku godzin. Za dużo gadałam zamiast prząść :)
Więcej
zdjęć znajdziecie na Prząśniczce.
Sweterek alpakowy zaliczył podczas pobytu w wielkim mieście 4 prucia. Na obecną chwilę
jest na etapie pach. Metoda bardzo mi się podoba, ale sporo musiałam się
namęczyć, żeby przy dodawaniu oczek nie robiły się dziury. Nie wiem, kiedy
znowu jej spróbuję, bo trochę mi dała popalić.
Poza
tym już powiewa chłodem i powinnam chyba przyspieszyć z robotą. Tym bardziej,
że w kolejce czeka tyle moich wełen, w planach mam jeszcze jeden sweterek i
dorobienie Razem-wiczki do pary, bo się jakoś do tej pory nie zrobiła. A może
tak coś uprząść?
No wreszcie trafiłam na jakąś relację z Dnia Przedzenia, bo do tej pory wszystkie milczały jak zaklęte :D
OdpowiedzUsuńJa niestety nie dotarłam - wakacje przesunięte o tydzień z powodu choroby kota pokrzyżowały mi plany. Ale jeszcze będzie okazja się spotkać. Pozdrawiam :)
Wypatrywałam Ciebie na spotkaniu, ale przypomniałam sobie, że pewnie jesteś na tych wakacjach. Plan jest taki, żeby wcześniej się spotkac niż za rok, a jeśli dojdzie do skutku, to na Prząśniczce będzie na pewno :)
UsuńOjoj! Ja też bym chciała zobaczyć na żywo farbowane moteczki Alicji i ją o to i owo podpytać. Jej kolorek z czeremchy mnie urzekł! Całkiem całkiem zapowiada się ten odgórny sweterek. Może dam się przekonać do tej odgórnej metody:)))
OdpowiedzUsuńTa trudna do wymówienia metoda jest z pewnością dla cierpliwych, ale w sumie- to co w rękodziele nie wymaga cierpliwości? :) A moteczki Alicji pierwsza klasa, kolor równiuteńki i te barwy, mniam :)
UsuńPodziwiam samozaparcie - tak w przędzeniu, jak i w podróżach. Merynosik pięknie szary. Ale masz rację, najbardziej podobają mi się urobek Alicji, szczególnie biorąc pod uwagę, że to czysta natura. Podziwiam i chylę czoła.
OdpowiedzUsuńA wiesz jakie te wełny miały zęby? gryzły jak cholera. Ale równiutkie były, to fakt :)
Usuńtwierdzę, że takich spotkań nigdy dość!!!
OdpowiedzUsuńAmen Agatko! Trzeba Izę pomęczyć i Agę jeszcze, prawda?
UsuńZnaczy mnie? Męczyć? Za co?
UsuńNie za co, ale o co- o drutowanie przy herbacie, co to Iza miała zorganizować ;D
UsuńFajne macie te spotkania :) ewa
OdpowiedzUsuńBardzo fajne :) Bo żadno łącze i forum nie zapewni bliskiego kontaktu z czlowiekiem. A jak tych człowieków jest więcej i lubią to samo, co ja, to dopiero jest satysfakcja :) Pozdrawiam Ewo :)
Usuńa ja wlasnie chce sprobowac ta metode i juz sie boje, ze tez nie bede umiala ladnie dodawac oczek... ;/ pomijajac juz, ze nie wiem czy innym aspektom podolam...
OdpowiedzUsuńPodołasz, nie martw się na zapas :) całkiem fajnie wychodzą ramiona i rękaw, ale chyba pozostanę przy raglanie od góry- nie trzeba tak bardzo sie pilnować ;)
Usuń