A miało być tak pięęęęknieeee...


Miało być tak: wstaję rano, wyciągam wszystkie Burdy, jakie tylko zostały w domu, szukam wykroju spódnicy, kroję i szyję. Z takiego materiału.

 
A tymczasem jest tak: siedzę i ledwo widzę, co do Was piszę. Kicham, prycham, odbiera mi głos. Próbuję dziergać, ale niet, nawet tego nie daję rady. Jednym słowem nie opłaca się już chodzić w pantoflach, jak wieje i pada.
 
 To znaczy wczoraj wiało i padało, a ja musiałam kupić materiał. I się musiałam nachodzić, żeby znaleźć Ten Właściwy. Bo spódnica miała być z założenia prosta, wełniana i bordowa. Ale bordowy materiał, który pasował kolorem, miał dwa ale- cenę i włosek. A z włoskiem jest tak, że trzeba uważać przy krojeniu, żeby po zszyciu owy włosek układał się w jedną stronę, a nie jak mu się chce. Jak już wcześniej wspomniałam, spódnica miała być prosta- nie tylko w kroju, ale i w robocie.  Włoskowi ładnie podziękowaliśmy, tym bardziej, że wełny było tam jak na lekarstwo. Przeleciałam się więc w deszczu i wietrze po mieście i znalazłam całkiem niezłą alternatywę.
 
Kolor generalnie jest ciemny, morski. Skład- 70% wełny, powinna grzać. Wykrój to spódnica 119 z burdy 9/2008- całkiem sporo w niej fajnych modeli, muszę i ten egzemplarz mamie podpierniczyć  ;) 
 
Z tyłu spódnicy są fajnie zakładki i się zastanawiam, czy zrobić je z tego samego materiału, czy dołożyć tę krateczkę brązową- jak myślicie? Albo z obu materiałów, doczepianą na zatrzaski/ guziki i w zależności od nastroju będę sobie doczepiać. Hmmm… jak temu przysłowiowemu osiołkowi.


Dzisiaj i tak się nie nadaję na robienie czegokolwiek. No ewentualnie zrobię pomidorową między jednym kichnięciem a drugim, czyli do mamusinego rosołku (no bo ja się u Osobistych Rodziców tak rozkraczyłam) dodam pomidorków, odrobinę przecieru i zupa gotowa. Życzcie mi zdrowia, bo jak ja jestem chora, to strasznie marudzę i ze mną tu nie wytrzymają.

A sweterek się dzieje- jestem pod wrażeniem wydajności włóczki- zużyłam dopiero 1,5 motka, a już jestem pod biustem. Tylko jak tu dziergać, jak alpaczane kłaczki swędzą w nos?
Grunt się nie poddawać.
 

 

Komentarze

  1. Nie dość, że moje marudzenie się udzieliło to jakieś wstrętne choróbsko też. Współczuję bardzo - ja tak cierpiałam w niedzielę. Teraz lepiej, poza tym do tyry trza chodzić.
    Brązowa krateczka śliczna. Turkus, jak turkus - nie lubię, więc się chyba wypowiadać nie powinnam. A pliski chyba zrobiłabym jednolite. Jakieś zboczenie mam - wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz- ja to sobie poleżeć mogę chociaż z tym katarem :) Brązowej krateczki mam tyle, co kot napłakał i tak kombinuję z czym ją połączyć. Może w coś trafię :) ja niebieskiego nie bardzp- zresztą wiesz, ale turkus owszem owszem :) Zdrówka Tobie też ;))

      Usuń
    2. Widzisz, a ja turkus to tylko na zębach. A zamiast zdrowia życz mi dobrej drogi z Fylleryd, bo póki co, przez moje gapiostwo, to mam pod górkę.

      Zdrowiej! Zdrowiej!

      Usuń
    3. Za gapowe trzeba płacić ;P ja bym dzisiaj do koronek nie miała cierpliwości :) ale Ty dzielna bądź, skup się i dziej :)

      Usuń
  2. Zdrówka życzę przede wszystkim. Ciepłego picia sobie zrób... jakieś mleczko z miodem i masłem, kanapkę z czosnkiem i szynką... wygrzej się po sam nos i będzie lepiej :)

    Ostatnie zdjęcie BARDZO mi się podoba!! :)
    Wygląda jakbyś spadła z kanapy, ale od razu powiedziała "nic się nie dzieje... żyję!" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała, że czasem taką glebę zaliczę :D siniaki to moja specjalność :D Piję ciepłą herbate i chyba się najem tego czosnku, Nazecony daleko, można pośmierdziec trochę ;) Dzięki za życzenia ;)

      Usuń
  3. Ojjjj, biedulinko. Opatulam Cię kocykiem pod samą bródkę. Jak naleśniczka :) Chłodną ręką sprawdzam czółko, czy temperatury nie masz. Przytulam, przynoszę herbatkę z miodem, imbirem i cytryną. Muffinki dwie mocno czekoladowe. I duży naparsteczek nalewki malinowej (albo i dwa), coby z Ciebie całe zaziębienie wyciągła. I tak, nie opłaca się chodzić golutka, jak wieje i pada. Buziaki i tulę :)***
    Aha, a co do spódnicy, to pomysł mam taki : uszyj dwie jednakowe z wymiennymi częściami. Tak, żeby ewentualnie zgodnie z nastrojem i potrzebą można było dowolnie je montować .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nalewka! Jak dobrze, że mi przypomniałaś, że mogę się bezkarnie upić :) U Ciebie bym miała jak u mamy, co nie? :* I te czekoladowe muffinki, chyba zaraz kogoś wygonie do sklepu :)

      Usuń
  4. Aj, Już przeczytałam, że kratki to tyle, co kot napłakał, to nie wyjdzie normalna, ale może wyjdzie szczątkowa mini mini (aha, ale ma grzać, to nie mini mini).
    Nie łącz. Jednolite będą zdecydowanie lepiej .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę łączyć. Przespałam się z zagwozdką i wymyśliłam, że nie będę łączyć. A z kratki, to sobie komin uszyję, dokupię brązowej tkaniny wełnianej, dołożę ocieplinę i jakieś fajne guziki i będzie super :) to idę poszperać w barku ;)***

      Usuń
  5. Ooo, nie tylko ja mam gila po pas? To już mi lepiej!
    Tkaninek nie łącz, w żadnym razie. A w ogóle to z tego morskiego koniecznie chcesz taką spódnicę z zakładkami? Nie wiem, może to tylko na zdjęciu, ale on mi się słabo kojarzy z fałdami, jakiś taki grubaśny się wydaje, nie za bardzo widzę zaprasowywanie tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ty jesteś pociągająca- mój gil się skrócił tak w okolice brody :) material grubaśny nie jest, a miękki i nieźle się układa. I pytanie czy mi na te zakładki starczy, czy zrobię jakąś ozdobę z przodu- się okaże ;) Zdrowiej Aldonko :)))

      Usuń
  6. Zdrówka zatem życzę:) Kuruj się szybko:)
    Zostaw gładkie, nie łącz:)
    pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia- faszeruję się od rana i chyba po mału widac efekty :) I masz rację, nie będę łączyć :)
      Odpozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Ja bym połączyła oba materiały. Na stateczną spódnicę będziesz miała czas na emeryturze. Jeśli taki pomysł miałaś na początku, to znaczy, że podobał Ci się. Jak nie uszyjesz to będziesz miała żal, że nie spróbowałaś:) Wiem, lepiej szyć bezpieczne modele, ale co tam, czasami trzeba poszaleć. Jak nie chcesz szyć zakładki to spróbuj małą, marszczoną baskinkę.Co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślisz? Że jestem za młoda na stateczną ołówkową? Hmm, to jest jakiś argument ;) nad baskinką też się zastanawiałam, ale ja i bez niej mam krągłe biodra- się zobaczy, może uszyję skromną wersję mobilną doczepianą? Dzięki B. :))

      Usuń
  8. TO Ty się zasmarkana istoto lecz, dopieszczaj i oby szybko przeszło.
    I ja się zgadzam z "przedpiszącą" B - poszalej sobie. Na gładkie, grzeczne spódnice przyjdzie czas jak skończysz 70 lat :))) albo później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No swoje siedem dni z katarem muszę odbębnić, nie ma rady :) ale się faszeruję i sobie dogadzam, nie martw się ;) i na szczęście mam siły na robienie wykroju, więc siadam dzisiaj do roboty, a co!

      Usuń
  9. Dobrze, że pomalutku wyłazisz z kocyków :) I jak bierzesz się za robotę, znaczy żyć będziesz :) Dobrego dnia Pani Krawcowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łojeju "Krawcowo"- jak to poważnie brzmi :) bo wiesz, ja jeszcze w tej kwestii raczkuję :D Tobie też miłego dnia Ewuniu- masz pozdrowienia od Mojej Rodzicielki i Pana W. ;)

      Usuń
  10. Oj to zdrówka życzę :))
    Mimo, że to połączenie materiałów wydaje się intrygująco odjechane, ja bym nie ryzykowała, bo do jednkolorowej łatwiej dobrać zestaw :)) Zresztą już sam model jest dość ciekawy :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty