Aisling
No właśnie, jestem kolejną dziewiarką, której włóczki nie starczyło. I nawet wiem dlaczego: nie trzymałam się próbki. Tak jak w przypadku wielu innych chust i szali próbka ma drugorzędowe znaczenie- wyjdzie chusteczka do nosa albo koc trójkątny, tak w przypadku Aisling trzymanie się próbki znaczenie już ma. Z tego względu, że dziergam luźniej niż Lete, zabrakło mi włóczki na 6 powtórzeń wzoru z „kroplami”. Może gdybym użyła mniejszych drutów i pilnowała naprężenia włóczki, sprawa wyglądałaby inaczej. Tylko jak pilnować naprężenia nitki, jak się dzierga i chodzi jednocześnie po Krakowskim Przedmieściu? Mimo wszystko nie narzekam, bo chusta i tak wyszła pokaźnych rozmiarów.
Chusta powstała z dwóch smakowitych włóczek. W listopadzie zeszłego roku przywiozłam z Padwy motek Rowan Fine Art w przecudnych kolorach- brązy, odrobina miedzi, herbaciany róż. Wrzuciłam motek do pudła celem nabrania mocy urzędowej i tak czekał, aż wpadł mi do oka Piccolo odJulie Asselin wypatrzony U Chmurki. Przegadałyśmy sprawę z Marzenką, która nota bene świetnie doradza, potrafi zrobić zdjęcia dwóch wybranych motków, aby pokazać mi, czy to co mam w swoich zapasach będzie „grało” z tym, co podoba mi się na ekranie monitora. Jak już ten motek do mnie dotarł, okazało się, że włóczki położone obok siebie gryzły się niemiłosiernie. ale jak to mawia Mamusia „poszła krowa, niech idzie i łańcuch”, przewinęłam, nabrałam, zaczęłam dziergać o 5:45 w pociągu do Stolycy. Potem dziergałam już wszędzie, z przerwą na obiad i całodniowe szkolenie.
Piccolo zużyłam prawie do cna, ostała się
malutka kuleczka. Część główną dziergałam na drutach 4 mm. Nauczona doświadczeniem
innych dziewiarek oraz swoim, do dziergania borderu użyłam drutów 3,5 oraz
uważnie pilnowałam naprężenia nitki. Jeśli się zdecyduję na powtórkę (pewnie
tak, bo Mamie by się taka spodobała), to z pewnością użyję włóczki skarpetkowej
420m/100g i cieńszych drutów, niż zalecane. Nie ma sensu się niepotrzebnie
stresować.
Tymczasem uciekam do testowania kolejnych "majtek" dla Lete oraz tworzenia „majtkopodobnej” chusty dla siebie.
Wam życzę słonecznej jesieni i do
przeczytania wkrótce :)
Aisling to chusta, która baaardzo udała się Justynie. W twoim zestawieniu kolorystycznym jest przepiękna.
OdpowiedzUsuńAch ta Aisling, napsuła nam trochę humorów, ale warto bo piękna jest niesłychanie. Fajny dobrałaś kolory:)
OdpowiedzUsuńCudna ! Przepiękne kolory i śliczny wzór - bardzo podoba mi się Twoje wersja.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :-)
ozdrawiam serdecznie.
Fajna mięsista bordiura ci wyszła, ja jednak z odrobinę za delikatnej włóczki zrobiłam i wyszła mi mgiełka
OdpowiedzUsuńJa swoją robię od sierpnia i skończyć jej nie mogę... Ale - dziś powinno się udać! Mnie z kolei poszło bardzo mało włóczki - na część główną 50 g, na border - nieco ponad 50 g. Ale jak tak patrzę na Wasze chusty, to moja jest taka cieniutka... Przezroczysta. Pewnie włóczkę mam cieńszą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Asia
Pięknie wyszła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jaka śłiczna !!!
OdpowiedzUsuńCudna !Spokojnych Świąt !
OdpowiedzUsuń